Język polski urzeka swym bogactwem i zachęca do tego, aby wykorzystać go do zabawy słowami, wyrazami. Wprawne ucho, czy oko jest w stanie zachwycić się ich rytmem, brzmieniem, wieloznacznością, podobieństwem do innych słów, wyrazów, czy kontrastem z innymi słowami i wyrazami. Na tej podstawie można tworzyć wiele ciekawych utworów zarówno dla czytelników bardzo młodych, dojrzewających, jak też i tych w pełni dojrzałych. Zabawowy potencjał tkwiący w języku wykorzystywany jest w poezji od bardzo dawna, a przede wszystkim w poezji niepoważnej. W wielu utworach humorystycznych, czy satyrycznych efekt komiczny uzyskuje się dzięki zabawie językiem, znaczeniem słów, ich brzmieniem. Zestawienie ich w odpowiednie ciągi pozwała uzyskać niezwykle ciekawe efekty, pozwala odkrywać nowe sensy, czy też bezsensy, które są urzekające.
Zabawa językiem w poezji niepoważnej upowszechniła się w ostatnich czasach za sprawą humorystycznej twórczości Barańczaka i Szymborskiej, jednakże każdy z nas pamięta je też z utworów Tuwima, Brzechwy, czy chociażby Sztaudyngera. Żeby zabawa słowem, językiem w poezji była atrakcyjna dla czytelnika konieczny jest warunek dobrej komunikacji, a więc zarówno twórca - nadawca komunikatu, jak i czytelnik (słuchacz) - odbiorca tegoż komunikatu muszą mieć odpowiednie kompetencje językowe, by wychwycić ów humor. Czasem jest to bardzo proste, bo humor bazuje na słowie, czy słowach powszechnie znanych, czasem jednak wymaga pewnego głębszego oswojenia z językiem. Przykładem, że może to rodzić pewne problemy są kłopoty tegorocznych gimnazjalistów na egzaminach końcowych ze zrozumieniem fraszki Sztaudyngera:
"Skarga zmiętego
Życie mnie
mnie!".
Każdy wiersz, a więc mowa wiązana (oratio vincta) jest w pewnym sensie "zabawą" językową, jednakże w poezji niepoważnej ów zabawowy charakter komunikacji językowej nabiera na znaczeniu.
W mojej twórczości literackiej, a poetyckiej w szczególności, zabawa językowa zajmuje szczególne miejsce. Uwielbiam różnego rodzaju gierki słowne, wyszukiwanie ciekawych skojarzeń słownych, zabawę brzmieniem wyrazów, błędami językowymi, śmiesznymi przeinaczeniami itp. Wyraz tej fascynacji daję przede wszystkim we fraszkach, limerykach, ale także w innych krótszych lub dłuższych gatunkach poezji niepoważnej: w lepiejach, altruitkach, biografiołach, epitafiach, moskalikach, onamudajach, czy satyrach. Już w wierszach satyrycznych załączonych do mojego debiutanckiego tomiku "Kasyno życia" znalazł się utwór, którego żartobliwy charakter opiera się na zestawieniu słów mających ten sam żródłosłów - "Wiersz o zupełnym napełnieniu pełnią". Zabawa słowem przyświecała też mi przy tworzeniu haseł do mojego autorskiego "Słownika polsko-polskiego", a humor językowy ujawnia się też w króciutkich dialogizowanych prozach - "Podsłuchańcach".
Jeżeli podzielacie moją sympatię do zabaw językowych i chcielibyście szerzej zaznajomić się z moimi realizacjami tychże zabaw, to zapraszam do odwiedzenia podstron, które są podlinkowane w tekście na czerwono, a poniżej dla zachęty prezentuje wybrane przykłady.
Wiersz o zupełnym napełnieniu pełnią
Księżyca pełnia światłem napełnia
ciemną noc pełni.
Ja twoją pełnię pełnią napełnię,
tak czar się spełni.
A potem pełni pełnią spełnioną,
nią napełnieni,
będziemy pełnić służbę dla pełni
aż wszystkie serca pełnia przepełni.
Wówczas proroctwa tez się dopełnią,
bo szczęścia pełnie ziemię zapełnią.
W obliczu pełni czmychnie półpełnia,
bo pełnia wszystko pouzupełnia.
Zupełna pełnia wszystko zapełni,
niezapełnione pełnie dopełni,
te zapełnione przepełni pełnią,
by pełni było pełno i pełno.
Mało rozgarnięty
Od kochanki kiedy wyszedł
i do domu poszedł,
to gdy przyszedł,
wtedy doszedł,
że chyba nie doszedł.
Filon
Na laurach osiadł,
Gdy Laurę posiadł.
O niedoszłym rozwodniku
Kiedy on chciał rozwodu,
To odrzekła mu żona,
Że prędzej niż się zgodzi,
To jak stoi tu, skona.
Gdy załamał się trochę,
Rzecz radosna się stała,
Bo małżonka, tuż przed nim,
Jak mówiła, skonała.
Paradoks sztucznej szczęki
Choć nie wypada,
to wypada.
Z życia kredytobiorcy
Rety!
Raty!
Tarapaty!
Pojęcie o pojęciu przez pojmanie
Pojąć go za męża miała
i pojęła,
bo pojmała.
Żona raptusa
Nikt nie patrzy na jej kibić,
mąż mógłby bić.
Don
Pewien don kochał donnę Donatę.
Co dzień jej nucił denną sonatę.
Nie była skłonna
Być z donem donna,
Więc biedny don jest denatem.
Jazzman i Jazz Jamboree
Nie przyjechał na Jazz Jamboree
Pewien jazzman, co przez dżem, był chory.
Fani jazzu myśleli czemu
Jazzman zatruł się słoikiem dżemu
I zakończył z Jazz Jamboree love story.
Kapuś i capo di tutti capi
Pewien capo di tutti capi
Kapusia na Capri ucapił.
Kapuś przez capo zwany capem
Kopnął w kalendarz, bo dostał w czapę,
By już nikt się kapować nie kwapił.
Karol z Karlovych Varów
Żył pewien Karol w Karlovych Varach,
Co moczył wargi w różnych wywarach.
Raz pewien wywar
Do warg mu przywarł,
Więc nie całuje go stara.
King Kong i ping-pong
W Hong Kongu grywał w ping-pong
A la longue z King Kongiem King Kong,
Lecz nagle piłka od ping-ponga
Trafiła w czuły punkt King Konga,
a gong zadzwonił ding-dong.
Kokota w koku
Pewną kokotę w koku,
Na oku miał gang z Bangkoku.
Szykował gang na bank skok,
I chciał w kokoty kok
Ukryć worki z łupem po skoku.
Wszędzie dżdży
Zmokła pewna kobieta w Abudży,
bo się moknie w Abudży, gdy tu dżdży,
tak też w Phnom Penh w Kambodży
jak dżdżyć zacznie, no to dżdży.
Nie inaczej jest zresztą w Faludży.
Bunt w Lelowie
Zbuntowali się raz Żydzi we wsi Lelów,
bo nie chcieli w tym Lelowie czcić "niedzielów",
a że nie mieli "główków"
do tych polskich "końcówków",
to w tej kwestii nie znaleźli "przyjacielów".
Rej - panta rhei
A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
iż Polacy nie gęsi, iż łżą, a nie "łgają".
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024