Zdrajca liryczny albo narodziny Hamleta
złożył ofiarę Bogu
z liter na papierze
i coś o zdradzie szepnął
mimochodem
i wyszedł z domu
wolnym krokiem do ogrodu
tam chwycił ziemię chłodną
w swoje ręce drżące
usłyszał kroki
to krytyków oddział zbrojny
w teorie wierszy
i w tendencje
i w konwencje
szedł by go pojmać
liryczny podmiot
zdrajca twórcy
kroczył przodem
śmiał się lirycznie
wpadł w objęcia swego pana
a potem
przez trzy dni
do zmartwychwstania
to on był
m i s t r z e m
Hamlet spóźniony
od chwili
gdy opuścił w bólach łono matki
uświadamiano mu
że jest spóźniony
do żadnej z rzek
nie wstąpił dwa razy
a do niektórych
ani razu
nieustannie przegrywał wyścig
z oszalałym zegarem życia
spóźnione myśli
artykułował w próżnię
miłości zbyt długo nieuświadomione
obracały się przeciw niemu
zmęczenie
wypierało jego zapał
i tylko śmierć
czekała na niego za rogiem
Lekcja anatomii
Gdy anatomię poznawałem
z czaszki na lekcję przyniesionej,
to nie o kościach tych myślałem,
lecz o Arkadii utraconej.
Myślałem wtedy o Adamie,
o Ewie pięknej jak Pandora,
stawiałem sobie wciąż pytanie,
co będzie, gdy nadejdzie pora.
Bosch mnie przerażał swoją wizją,
i Święty Jan, i Boski Dante.
Gdy się owinę mroku ciszą,
gdy oczy pełne świata zamknę,
to sam zrozumiem, poznam prawdę,
lub nic nie poznam, nie zrozumiem.
Profesor spytał mnie o czaszkę.
Dostałem dwóję, nic nie umiem.
Dialog Hamleta ze światem
otworzył wszystkie okna na świat
a świat się zamknął w czterech ścianach
wyszedł by szczerze porozmawiać
lecz zewsząd tylko mowa-trawa
napisał wydał cztery książki
te przeszły niezauważone
otworzył serce swe na miłość
a ta jak burza spustoszyła
dopiero gdy w tramwaju tłocznym
wysmarkał się w sąsiadki mankiet
wzbudził zgorszenie i uwagę
ktoś zajął się jego przypadkiem
Kiedy Hamlet płacze
Hamlet płacze
tylko nocą do poduszki
w samotności
w pustym oknie z papierosem
łzy nie ciekną przez kobiety
przez brak grosza
nie przez pracę
ma sukcesy
zrozumienie
tylko nocą w samotności
jaśniej widać
że w promieniach słońca
mało w nas człowieka
na otarcie łez
lub dla ich przypływu
spiker radiowy podaje
noc dzisiejsza
będzie krótsza
od najdłuższej
od Wiecznej Nocy Prawdy
Mam dziewiętnaście lat
Tadeuszowi Różewiczowi
i Józefowi Baranowi
mam dziewiętnaście lat
nie jestem z pokolenia krwawej rzeźby
nie żyję snem o życiu
mój świat wyrwany z letargu
gna bez przerwy
na oślep
mam dziewiętnaście lat
nie szukam ocalenia
nie szukam cichych miasteczek
z ich małą stabilizacją
nie szukam czegokolwiek
biegnę uciekam i gonię
mam dziewiętnaście lat
doświadczenia przelotnych znajomości
ulotnych spojrzeń
kalejdoskop ludzi miejsc i zdarzeń
rejestr łez i uśmiechów
mam dziewiętnaście lat
chcę przerwać kajdany grawitacji
oszukać czas
odlecieć
przed długim snem
patrzeniem w błoto historii
Bal sylwestrowy Hamleta
Brokat rozjaśnił myśli,
w mrocznym sklepieniu czaszki
zatańczył chochlik ognisty.
- Toasty i toasty.
Tańczą rozchwiane nogi
w serpentyn barwnych paskach.
Jak nie postradać głowy?
- Toasty po toastach.
Szampanów kanonada,
jej oczy biją blaskiem.
Kocham ją, czy się mylę?
- Znów toast za toastem.
Nad ranem sen, a potem
głowa zmęczona, ciasna.
Czy miłość to sprawiła,
czy to stan po toastach?
Hamlet – kawiarniane myśli
stole kawiarniany
oszuście samotnych
okrągły
by nikt na rogu
podporo dla rąk
które trzymają
ołowianą kulę czaszki
stole kawiarniany
który maskujesz
błądzące dłonie kochanków
kuternogo wystający po jałmużnę
okrągły jak nieszczęście
zimny jak księżyc
gdyby ożyły twe nogi
kopnąłbyś niejednego
a potem biegiem do lasu
przed zalaniem winem i łzami
rozchybotaniem muzyką
Liryk o pewnym ziarenku
to ziarenko
mała złota kuleczka
ciepła nadzieją szczęścia
kiełkuje
pączki
jak zachwyty nad światem
wybuchają
świeżością liścia
to ziarenko
mała złota kuleczka
pęcznieje jak gąbka
oddechem
słowem
gestem
z wodospadu oczu
spija krople spojrzeń
to ziarenko
mała złota kuleczka
wydało kwiat
jeszcze go nie nazwałem
bo jak wymówić imię
na wdechu zachwytu
***
na trzęsawiskach myśli
zbieram dwulistne koniczyny
a potem łączę je w pary
żeby wysysać szczęście
z dwóch ułomnych konstrukcji
tworzących doskonałość
Komentarze
te wszystkie dziwactwa panie
to są przez tych artystów
taki to musi cudować
jak nie Platony to Kamasutry
ma we łbie
nie chcą po bożemu
na ślubnej babie
pod pierzyną
szukają głębi
wyuzdańcy
potem to taki panie
jeszcze przez okno skacze
albo i żyły podcina
niby że to z miłości
taki jeden
to kochał na odległość
jakby wokół bab brakowało
mówią
że bardzo wrażliwy
a po mojemu to wariat
pisanie dzieci mu nie urodzi
a on
i tak po swojemu
Czyżby ucieczka donikąd?
niech Las Ardeński nas osłoni
przed więzieniami
miast i państwa
zimnych mrówkowców
podłych ulic
i ludzi niech tu nie dopuści
bo im wyrosną kły zawiści
niech Las Ardeński nas otuli
jak matka dzieci gdy zbłąkane
wracają by na jej kolanie
usłyszeć to bezwarunkowe słowo co znaczy
jesteś ważny za to że jesteś
kiedy jesteś
niech Las Ardeński snu i duszy
nie ogołoci mroźny podmuch
niech nie opadnie liść nadziei
i nie pożółknie jak samotność
i niech nie chrzęści pod stopami
jak starość którą depcze życie
niech Las Ardeński nas ocali
to znaczy zbawi
zamknie w sobie
przed stadem sępów
społeczeństwem
co rwie na strzępy
wszystkich
wszystko
gdzie Las Ardeński
usechł
przysnął
gdzie szukać
pytam
gdzie drogowskaz
czy był
czy znajdę
czy pozostał tylko na kartkach
i w marzeniu
co się z nim stało
nie
nic nie mów
Na ulicy Spraw Ostatecznych
Hamlet spotyka staruszkę
na ulicy Spraw Ostatecznych
spotkał Hamlet drżącą staruszkę
i gdy patrzył długo w jej oczy
dwie gasnące żarówki matowe
to wyczytał że jest potomkiem
niejakiego Szymona z Cyreny
chwycił wówczas staruszkę z rękę
dał jej trochę energii i wiary
gdy stąpała po szczeblach drabiny
nieporadnie
niepewnie
nieśmiało
potem patrzył jak dusza jej świeża
przesiąkała przez taflę lustra
patrzył
trzymał dłoń - filiżankę
aż w niej życie do reszty ostygło
aż wypite zostało do końca
jak cykuta
wzleciała do słońca
Panegiryk społeczny Hamleta
na triumf Fortynbrasa
zaprawdę wielka bitwa
a przez to i zwycięstwo
godne bicia medali
i w dzwony
i przegranych
zaprawdę w takich czasach
zwycięstwa się gromadzi
łatwiej niż lud w kościołach
łatwiej niż prawdy w głowach
łatwiej niż sprawiedliwych
zaprawdę nieuczciwych
nie trzeba brać orężnie
wie o tym dobry strateg
i słowo POKÓJ kładzie
i wielką dłoń na mapie
siada na tronie-zdradzie
i już komunikuje
jabłkiem ze złota w dłoni
dławcie się
kruszcie zęby
oczy obróćcie w koło
krztuście się
drzyjcie gęby
bijcie o mury głową
co słyszę
głuche jęki
rezonans pustych czaszek
odchodzę w ciszę klęski
i po was nie zapłaczę
więc wy nie płaczcie po mnie
gdy wrócę
szyki zbrojne
zasieki fosy wały
nie będą mi przeszkodą
syn klęski synem chwały
prawda archeologią
Hamlet – refleksja ekologiczna
ta wiosna się nie zazieleni liściem
- pachnącym
- jak aksamit
nic nie okryje kiru ziemi
- sukienką łąki
- mchu pierzami
tej wiosny nie zwiastuje słowik
lecz szczebiot ptaków metaliczny
który zwiastują megafony
ukryte w drzewach syntetycznych
ta wiosna będzie całkiem dżdżysta
lecz deszcz nie zmyje ciał z chodnika
bo każda kropla
gęsta
tłusta
jak jad wypalać będzie
wnikać w ziemię zatrutą i jałową
tej wiosny nie powita słowo
kocham
i słońce nie rozświeci
jedynie stara wyliczanka
w smogach wieczora i poranka
- dzień dobry dzieci-śmieci
gdzieście były
coście robiły
- byłyśmy na ziemi
i zrobiliśmy TO
Światopogląd Hamleta
największym przyjacielem Hamleta
był jego światopogląd
nie obawiał się że ten go opuści
wiedział
że nikt go nie przyjmie
świat miał kształt klozetowej muszli
wypełnionej po brzegi
człowiekiem
strawionym przez zło
fatalistyczna wizja
miała nić optymizmu
w uświadomieniu tej prawdy
woda na oczyszczenie
mogła zmyć zaćmę z oczu
roztopić pancerz narosły
na żywym ciele sumienia
Rozważania Hamleta
o etyce społecznej
liberałowie krzyczą – wolność
tłum rozwścieczony woła – równość
osoba – mówi mąż kościoła
a wszyscy razem lepią gówno
jak Prometeusz lepił glinę
by z bryły stworzyć ludzką postać
Ja – Nowy Hamlet wiążę linę
i myślę
odejść czy pozostać
odejść
wywiesić biały sztandar
z ciała bez jednej kropli życia
pozostać
milczeć wzrokiem Giaura
mierzyć obłudne ich oblicza
odejść
tam gdzie umilkły słowa
tam gdzie idee szczere żyją
pozostać
czytać Księgę Hioba
czekać aż inni mnie zabiją
odejść
chcę nie chcę wiem odejdę
zamieszkam hen na kresów kresach
pozostać
dobrze głupcem będę
dajcie mi lampę Diogenesa
List do Platona
filozofie w obłokach
nędzny jaskiniowiec pyta ciebie
idei mesjasza
czy platońska miłość jest twoja
czy nasza
czy niczyja czyli boska
niedostępna
czy nam ludziom dana tylko ta występna
którą wciąż kapłani z ambon ganią
którą ty sam ganisz jako płytką
pierwszą klasę w piękna szkole
ja gdy innej mieć nie mogę
to ją wolę od miłości piękna
co jest pięknem samym w sobie
tam za grobem ona żyje
ja nim w grobie przysnę wieki
tu chcę kochać tak jak umiem
bo daleki od idei jestem w lochu
lecz się zbliżam chyba do niej krok po kroku
i się boję
czy nie zatka mnie zdumienie
gdy ta miłość sama w sobie będzie cieniem jakiejś innej
która większym światłem płonie
jak kochają tam w zaświatach mój Platonie
zbadaj problem ten bo tutaj krąży plotka
że w zaświatach przyjdzie wszystkim nam się spotkać
miłość chwalić trzeba wszędzie
pięknie
hucznie
zobaczymy się niedługo
szykuj Ucztę
Pożegnanie Ofelii
Kącik złamanych serc pod miastem,
łoża z kamiennym baldachimem,
gruba pierzyna jest tam piaskiem.
Piasek otula łoża skrzynię.
Tam się spotkamy po rozłące,
tam się na pewno połączymy,
tam wszystkie ciała robak plącze
tam się wygodnie rozłożymy.
I wybijemy się do słońca
krzewem jaśminu lub bzu drzewem,
i tak będziemy trwać do końca.
Jakiego końca? - tego nie wiem.
Kryzys
Odysi podróżogłodni
prędkozmienni przyjaciele
rozumie mój i miłości
myślałem jak was kochać
kochałem o was myśleć
a dziś serce i rozum
skradła sroga Vanitas
co bez miłości kocha trwać
a rozum nasz jej nie pomieści
pozostał we mnie szorstki płacz
heraklitowe łzy boleści
i głuchy jęk
i gorycz słów
cierpka tęsknota za wspomnieniem
byliście skałą mą
dziś w puch zmienioną
wiatr was wzniósł nad ziemię
pognał jak białe gąbki chmur
przywrócił ziemi z letnim deszczem
nie wiem gdzie
szukam
bo jesteście
ale nie dla mnie
dla mnie przestrzeń
tak wielka że się w niej nie mieszczę
brak granic bardziej ogranicza
zmienia na drobne
na drobniutkie
aż staję się ot mikroludkiem
z sercem jak pestka od cytryny
małym i kwaśnym
z tej drobiny
wyrośnie drzewo
znak samotni
owoce cytryn
liście pokrzyw
ciernie i osty drzewo wyda
i nawet ptakom się nie przyda
owa meduza botaniczna
mutacja piękna i ohydy
pod drzewem tym tęsknoty grzyby
nie będą dla nikogo strawą
karmione co dzień rosą krwawą
z jadami smutku pomieszaną
z kim mnie zdradziłaś pani amo
ty która każesz zwać się stałą
panie cogito
gdzie odszedłeś
gwarancie mego człowieczeństwa
który wpędziłeś mnie w ten tłum
cogito
amo
ergo
sum
jest
prawdą
prawd
was nie ma
oto cały bezsens
was nie ma
jestem czy nie jestem
krach filozofii świat ogląda
czy mój krach
Hamlet – magik
dni które przeszły przeze mnie
wyleciały
sępem
krukiem
gołębicą
dni które zamknąłem w sobie
łzawe perły
chłodne diamenty
trupy
coś na kształt róży
dni które mam przed sobą
ze znaków zapytania
przemienię w wielokropki
dzień ostatni
spadnie czarnym kleksem
na śnieżny papier ciała
Hamlet i feministka
do pokoju stanowczo weszła
by wygarnąć mu w twarz
chociaż raz
i już nie powtarzać
zło przed światem należy obnażyć
to okrutne nas ciągle obnażać
Hamlet słuchał zdziwiony jej głosu
nieporadna stanowczość w niej wrzała
podsycana jego milczeniem
krzyczała
że to woła o pomstę do nieba
że nie można się oszukiwać
i żeby tak głupio nie patrzył
bo prawda zawsze wygrywa
Hamlet słuchał zdziwiony jej głosu
lecz przytaknął skinieniem głowy
ona
siadła jak gołębica
szponów sępa i oczu sowy
tak naprawdę w niej nigdy nie było
Dlaczego Hamlet
nie uległ propagandzie?
prof. Danucie Wesołowskiej
Hamlet nie uległ propagandzie sukcesu
ani zagrożenia
nie urodził się na to zbyt wcześnie
i nie przyszedł na świat zbyt późno
zbyt późno przychodził na wiece
zbyt wcześnie czytał Le Bona
drogi po których chodził
nie krzyżowały się ze szlakami
powszechnie uczęszczanymi
nie myślcie że był odludkiem
realistą krytycznym
czy też niewiernym Tomaszem
sceptyk idealista
wydłubał sam sobie oczy
wspina się co dzień na szczyty
rozbija głowę
o skały
Hamlet nie uległ propagandzie
głuchy na wysokie tony i niskie szmery
pozostał
tylko człowiekiem
Hamlet i barokowy aniołek
nie umiał rozmawiać z Bogiem
w skrzydłach gotyckiej katedry
wolał tłuste barokowe aniołki
beztroskie i roześmiane
lecz ten którego dziś spotkał
kamienny czterolatek
z bujnymi loczkami
i dyndającym siusiakiem
był smutny
Hamlet rozmyślał długo
dlaczego i jak mu pomóc
może skrzydła oczyścić
lub go przenieść do okna
lecz skrzydła lśniły od światła
witraż słał twarzy rumieniec
czytano coś o oczach
drzazgach i belkach
o przebaczeniu z Krzyża
Hamlet żałował aniołka
aniołek odczuwał niemoc
swego języka
kamienia
Dlaczego wciąż się mijają
Hamlet i Pan Cogito
Zbigniewowi Herbertowi
Pan Cogito
tęgi mędrzec i filozof
swe istnienie związał z dziełem Kartezjusza
i nie przyjął żadnej prawdy z czystej wiary
wiara mogłaby wystrychnąć go na dudka
rozum zwodził subtelniej
Pan Cogito
biegacz długodystansowy
mierzył dystans miarką siły
obiektywnie
świat jak obraz
śledził z pewnej perspektywy
przy dystansie niewidoczne są niuanse
Hamlet
władca sprzeczności
nie umiał nawet być pewien
tego co było za nim
krótkowidz od urodzenia
nos swój rozpłaszczał na szybach
życiowych witryn
Hamlet
władca Iluzji
kluczył w promieniach słońca
rozmijał się z Panem Cogito
choć droga ich była tak wąska
Kobiety w życiu Hamleta
Kobiety w życiu Hamleta
były zwierciadłem Fortuny
w którym dostrzegał bezsiłę
lub nagły przypływ mocy
kobiety w życiu Hamleta
potwierdzały upływ czasu
kiedy jesienną porą
wpadały w siatki zmarszczek
kobiety w życiu Hamleta
rodziły i zabijały
były skrzydłami i słońcem
dla naśladowcy Ikara
kobiety w życiu Hamleta
nie znalazły dla siebie miejsca
__________________________
__________________________
Zasnę...
zasnę
a prześpię trzy apokalipsy
ślub mego syna
narodziny wnuczki
zarazę która położy Watykan
cud co Łazarza do biedy przywróci
prześpię
potoki łez co się przeleją
przez moje imię
i przez mój życiorys
prześpię
szyderstwa tych co mnie wyśmieją
marsz czarnych koszul
wystrzał z Aurory
apel poległych za największą sprawę
stypę sąsiada
na wiersze obławę
kolejkę w sklepie
zakupy na święta
prześpię
swą trumnę
swe ciało
i cmentarz
i prześpię
prześnię
czego nie wyśniłem
kiedy mnie budzik otrząsał o piątej
kiedy sny kradło zdziczałe komorne
kiedy leżałem bezsennie noc całą
prześnię co było
i co się nie stało
Kłopoty z przesłaniem
nie powołano mnie na urząd
proroka
stróża bram kościoła
i nie dostałem nawet kluczy
od furtki państwa
więc nie wołam
nie napiętnuję
i nie gromię
sam ziemi mogę objąć tyle
ile obejmą moje dłonie
zobaczyć mogę tylko tyle
ile dostrzegą moje oczy
nie mam też wiary w mięśni siłę
strój władcy albo płaszcz proroczy
nie czynią wcale mnie dostojnym
nie jestem dusicielem wojny
a nawet swary przyobiednie
jak chleb na stole mam powszednie
choć czasem kamień mam pod głowę
i w zimnej rzece twarz obmyję
nie jestem lepszy daję słowo
od żadnej z istot która żyje
trwonię pieniądze czas i siły
nie troszczę się o swoje dzieci
bo dzieci nie mam
trudno z życia mojego jest przesłanie sklecić
Mgła
pamięci Miguela de Unamuno
nic nie widzę
ta zasłona szklanosina
ta kotara szrobarwna
gęsto tkana
ciągle rośnie i pęcznieje ta tkanina
z mroku myśli
z nocy duszy
odwiewana
jeszcze wczoraj
taka miła
taka lekka
tak czerwonopurpurowa
sennozwiewna
podsycana gorącymi oddechami
delikatna i puszysta
- dziś pogrzebana
ogarnęła moje zmysły
duszę z ciałem
zasłoniła mą historię
me istnienie
i zabrała tych
z którymi świat kochałem
pozostała
a ja byłem
mgielnym mgnieniem
Hamlet - zmagania z przemijaniem
stał twarzą w twarz
ze swoją twarzą
grymas na obu twarzach wzrastał
tak kanceruje czasu pazur
gwiazda zabłysła
gwiazda zgasła
zasłonił lustra
by z przeszłości zaczerpnąć siły
fotografie
jak on pożółkłe
poniszczyły się i skuliły
zamknął w szafie dawne pamiątki
lek na rany
widział w przyszłości
i snuł plany dalekich wypraw
nowych książek i znajomości
ranne słońce zaczęło światu słać rumieniec
lecz nie ogrzało starych kości
i zamroziło się marzenie
składając hołd u stóp
nicości
Zabawa w głuchy telefon – dyptyk
1
wykręcał ten numer co wieczór
zwykle odbierała sekretarka
automatyczna z jej głosem
miał dwie minuty
po usłyszeniu sygnału
na śpiew miłości
potem
monotonna cisza
i chaos niepokoju
każdego dnia popełniał samobójstwo
gdy rzucał się
z łóżka na podłogę
gdy wieszał się
na słuchawce telefonu
gdy ostrym nożem rozcinał
koperty zwrot adresata
2
niezapłacone rachunki z telekomunikacji
przyszli
odcięli kabel
nie miał czym za nie zapłacić
człowiek ten co odcinał
powiedział dobra to pointa
skoro ktoś nie ma pieniędzy
niech dzwoni na koszt abonenta
i wyszedł
Hamlet wzburzony
źle pojął uwagi grzeczne
umarł
pogrzeb sprawiono
na koszt opieki społecznej
Przeprowadzka
Pan Hamlet tutaj już nie mieszka
musiał wyjechać w pilnej sprawie
już go nie było gdy tu weszłam
wszystko co zabrał tu zostawił
stare pudełko po zapałkach
wewnątrz nadpsuty ząb mądrości
który naruszył czasu wandal
dziennik boleści i miłości
urwany w pół
niedokończony
suszonych kwiatów dwa wazony
śniadanie ledwie napoczęte
dym z papierosa
nie domknięte okno
i łóżko nie zasłane
Pan Hamlet odszedł stąd nad ranem
Ja nie słyszałam
wyszedł cicho
nawet drzwi stare nie skrzypiały
w jesieni życia
liść pożółkły
w śniegu pościeli pozostawił
Zazdrość
u kresu życia
źródło Styksu
opar świec mszalnych i kadzideł
napędza żagle mojej trumny
w którą zamknięty płynę
płynę
i pod pokładem nic nie widzę
jakże zazdroszczę galernikom
ich ruchów wiosłem
lewa prawa
ich ruchów wiosłem
prawa lewa
tych dźwięków bębna i łańcucha
kiedy ja płynę
nic nie śpiewa
kiedy ja płynę
cisza głucha
kiedy ja płynę
próchno drzewa
bo trumna drzewem być przestała
kiedy ja płynę
odór
ciała
wykręca zgniłe resztki nosa
kiedy ja płynę
pod niebiosa
lub pod piekielnych portów bramy
kiedy ja płynę
zapomniany
i zagrzebany w świętej ziemi
kiedy ja płynę
cień do cieni
a raczej bezcień
bo w tym kraju
promienie świateł nie padają
więc i cień umarł
razem z ciałem
kiedy osiągam życie trwałe
to znaczy wietrzne
bo zgnilizną
styksowy wiatr ogarnął wszystko
jakże zazdroszczę galernikom
że czasem w morzu słońce widzą
i niewolniczą pieśń śpiewają
i wegetują
cierpią
trwają
jakże zazdroszczę galernikom
że tak powoli umierają
i oswajają się z tą myślą
wpierw tracą wolność
potem wszystko
a ja
straciłem w jednej chwili
i to kim byłem
i tych co byli
i to co mogło być
a nie będzie
wysiadłem z życia
w życia
pędzie
Boska tragedia
z wyroku Pana podzieleni
na więźniów
Piekła
Czyśćca
Nieba
zmarli: wybrani potępieni
- każdy z nas poszedł tam gdzie trzeba
potem przybyło grono liczne
przy ich odcieniach
niczym tęcza
postacie śmieszne i tragiczne
z dramatu
z prozy
oraz z wiersza
zaczęto sądy
Bóg i Szatan
i Stróż Przedniebnych Międzyczasów
ważyli księgi wad i zalet
rejestry błędów oraz zasług
lecz wciąż na równi stały szale
a wyrok sądu wisiał w próżni
zbyt różnorodni by żyć w Chwale
zbyt mało Piekłu byli dłużni
i zbyt prawdziwi aby w Czyśćcu
ich kręgosłupy ponaginać
a nie przekłamać
tak ich stworzono
zbrodnią kłamstwa byłaby jakakolwiek
zmiana
cóż więc mam robić
Bóg zapytał
echo pytanie powtórzyło
i Czyśćca Stróż
i Szatan wzdychał
i głupio sędziom się zrobiło
Bóg chciał się modlić
lecz do kogo miał wznieść modlitwy swe
tragiczne
nie były w planach Odkupienia
Nieba i Piekła Mimetyczne
podmiot miał konać ze swym twórcą
w ostateczności z czytelnikiem
a on
w zaświaty wzleciał z duszą
bo bezcielesne posiadł życie
Gorzki wyrzut Szekspira
który strugałeś mi ołówki
i zamiatałeś brud spod stopy
dzisiaj się chełpisz swoim życiem
i moich piór stępiłeś groty
barwny makijaż parafrazy
zniekształcił skroni twych pierwowzór
masz twarz co w sobie ma sto twarzy
twe szaty szyte z setki wątków
przekląć cię
wysłać na dno piekieł
nie mogę
choć mam taką wolę
przetrwałeś
trwasz
i wieki przetrwasz
aż papier ciała zgładzą mole
Dlaczego Hamlet?
Bo on był drzewem melancholii
i gorzki owoc z siebie wydał,
wykwit pogardy i ironii
dla cudzych, zwłaszcza własnych przywar.
Bo on był tchórzem konsekwencji
innej niż konsekwencja śmierci,
dlatego miłość swą uwięził
w zamkniętej twierdzy swej pamięci.
Bo on szanował własne słowa
i wolał w tłumie mówić głupio,
a raczej z tłumu pobłaznować.
Błazeństwo jest tragiczną sztuką.
Bo był sierotą społeczeństwa
i niewolnikiem powołania
dla manii swych do posłuszeństwa
Cel życia głębszy jest od trwania.
Bo dla honoru stracił honor,
dla pomsty cienia stał się cieniem
za wszystko w życiu płacił słono
póki mógł dźwigać, dźwigać brzemię.
Bo będąc mędrcem wciąż był dzieckiem
i będąc świadom nic nie wiedział,
bo był człowiekiem: orłem, wieprzem,
bo synem piekła był i nieba.
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024