16 sierpnia 2019
Podsłuchańce - gatunek literacki Wisławy Szymborskiej

Podsłuchańce
Mariusza Parlickiego 

Co to są podsłuchańce?
 

Podsłuchańce - wedle definicji, którą zaprezentowała twórczyni tego gatunku literackiego - Wisława Szymborska "są zapiskami cudzych wypowiedzi, mimochodem podsłuchanych uwag i zwierzeń". Szymborska dodaje, że są one nie zawsze przeznaczone dla jej ucha.

W "Rymowankach dla dużych dzieci" pisze, że "jak wiadomo, osoby dobrze wychowane nie podsłuchują bliźnich, a już zwłaszcza nie robią z tego publicznego użytku", co naszej Noblistce nie przeszkadza, by czynić dokładnie przeciwnie i ocalać od zapomnienia te cudze rozmowy, czy wypowiedzi.
Poniżej garść moich podsłuchańców. Zapraszam do lektury. 
 
 

Garaż

 

Mój tata w latach dziewięćdziesiątych postanowił wynająć garaż od sąsiada, któremu amputowano nogę i nie mógł on już jeździć samochodem. Zaprosił go do domu na spisanie umowy i po sfinalizowaniu transakcji zaproponował kieliszeczek wódeczki. Byłoby wszystko dobrze, gdyby po chwili nie zaproponował:

— No to może na drugą nóżkę?

 

 

Na krakowskich Plantach

 

Posłyszane dawno temu na krakowskich Plantach, gdzie wystawały weteranki najstarszego zawodu:

— No co kochaniutki popieścimy się troszkę?

— A co to ja k***a jestem konserwator zabytków?

 

 

Dialog synowej z teściową

 

Teściowa:

— Nie zimno Ci z takim dużym dekoltem? Może włożyłabyś jakiś sweterek?

Synowa:

— Dziękuję, nie muszę. Mnie jeszcze hormony grzeją.

 

 

Zmysłowy pacjent

 

Sala szpitalna, odcinek męski

Pacjent 1:

— Jak pójdę do domu to rzucę się od razu na żonę i wypieszczę jej łękotkę?

Pacjen 2:

— Co? Dlaczego łękotkę?

Pacjent 1:

— Nie wie Pan? To tam na dole, taki dzyndzelek.

 

 

Pierwsza komunia

 

Pierwsza Komunia w wiejskiej parafii w diecezji częstochowskej. Ksiądz w trakcie kazania „podchwytliwie” pyta dzieci:

— Kochane dzieci co nam daje taką wielką siłę, moc, co jest nam potrzebne gdy jesteśmy słabi?

Jeden z chłopców zgłasza się do odpowiedzi i wykrzykuje do podstawionego mikrofonu:

— Galaretka ze świńskich nóżek!

 

 

Spécialité de la maison

 

W jednej z krakowskich restauracji.

Kelnerka:

— Czy smakowało Panu?

Klient:

— Jak długo żyję czegoś takiego nie jadłem.

Kelnerka (uradowana): — Naprawdę?

Klient: — Tak…, ale to nie jest komplement.

 

 

Słodycze

 

W mojej szkole na lekcji w drugiej klasie (rok 1982)

Nauczycielka:

— Jakie słodycze lubicie dzieci najbardziej?

Kolega:

— Wyroby czekoladopodobne.

Nauczycielka:

— Dlaczego?

Kolega:

— Bo są najbardziej podobne do czekolady.

 

 

Ból

 

Na szpitalnym oddziale ratunkowym pacjent od godziny zwija się z bólu i krzyczy bez przerwy:

— O Jezu jak mnie głowa boli, jak mnie głowa boli.

Nagle jedna z pacjentek pyta drugą:

— Ciekawe co jest temu facetowi?

A ta druga bez chwili namysłu rezolutnie odpowiada:

— Jak to co?. Głowa go boli.

 

 

Plany na przyszłość

 

Lekcja języka polskiego w czwartej klasie mojej szkoły podstawowej. Nauczycielka drze się do mojego kolegi, który gadał, nie miał, jak zwykle, pracy domowej, książki do ćwiczeń i wykazywał zupełny brak zainteresowania nauczycielką i jej przedmiotem nauczania:

— Ty debilu!, kim ty będziesz skoro nic nie umiesz, nic cię nie interesuje?

Kolega bez wahania:

— Polonistą, proszę Pani.

 

 

Myślę, więc…

 

Rozmowa mojej babci i ciotki (jej siostry).

— Wiesz Wanda myślałam ostatnio o tym moim znajomym z pracy i dzisiaj dowiedziałam się, że umarł. Zresztą ostatnio to często jak o kimś myślę, to potem okazuje się, że umarł.

— Marysiu to ja Cię bardzo proszę, Ty o mnie w ogóle nie myśl.

 

 

Życie studenckie

 

Przed akademikiem na Bydgoskiej w Krakowie para kloszardów zbiera puszki po piwie z koszy i trawników. Nagle on znajduje niedopitą butelkę jabola. Wyciąga ją w stronę partnerki i z uśmiechem pyta:

— To twoje?

A ona:

— Nie to tych „uczonych”.

 

 

Kiper i ekspedientka

 

W sklepie całonocnym na Królewskiej w Krakowie podchmielony student prosi o wina:

— Proszę trzy Amandy i dwie Izy.

Ekspedientka podaje trzy Izy i dwie Amandy. Student reklamuje, że prosił o trzy Amandy i dwie Izy. Ekspedientka z dezaprobatą i zdziwieniem w głosie:

— A czy to nie jest wszystko jedno?

 

 

W kolejce do telefonu

 

Kolejka do automatu telefonicznego w jednym z krakowskich akademików. Dziewczyna gada od piętnastu minut i kończy dopiero wtedy, gdy zużywa wszystkie impulsy na karcie. W stronę odchodzącej jeden z chłopaków rzuca:

— Telefony, jak kible, powinny być oddzielnie damskie, oddzielnie męskie.

 

 

Dworcowa poczekalnia

 

Chłopak z dziewczyną siedzą na ławce w dworcowej poczekalni, naprzeciwko kosza na śmieci, w którym para kloszardów uporczywie szuka czegoś wartego zabrania. Dziewczyna mówi: 

— Wiesz, nie chciałabym kiedyś tak skończyć, jak oni.

Na to chłopak: 

— Ale dlaczego? Nie chciałabyś tak szukać, czy boisz się, że byś nic nie znalazła?

 

 

Współczucie i zrozumienie

 

— Wie pani, ja już nie mam siły do tej mojej córki, nie uczy się, nie pracuje, a teraz na dodatek jest z jakimś starym chłopem w konkubinacie. — O jejku, współczuję, ja myślałam, że cały czas jest w Krakowie.

 

 

Trzeba się dzielić

 

Para zakochanych w jednej z mazurskich restauracji je ryby z frytkami i surówkami. Dziewczyna zjadła rybkę, frytki i pyta chłopaka: 

— Może chcesz surówkę ode mnie?

Chłopak: 

— Chętnie, a czemu nie jesz?

Dziewczyna: 

— A bo wydaje mi się, że jest jakaś nieświeża i może mi zaszkodzić.

 

 

Sfinks

 

Lekcja historii w moim liceum. Nauczycielka pyta na wyrywki, co zazwyczaj kończy się lawiną ocen niedostatecznych. W końcu do odpowiedzi wyznacza jednego z kolegów siedzących obok mnie: 

— Sfinks? - pada pytanie.

Kolega zaczyna: 

— Sfinks to… — i rozpaczliwie szuka pomocy wokół, drapiąc się po głowie, jakby chciał sobie przypomnieć, choć widać, że nic nie wie. Nauczycielka rzuca mu „koło ratunkowe”: 

— No przypomnij sobie, pomyśl, jak wygląda Sfinks, do kogo jest podobny?

Kolega myśli, myśli, aż w końcu niepewnie dopytuje nauczycielkę: 

— Ale czy do kogoś z naszej klasy?

 
 

Film drogi - recenzja i streszczenie

 

- Wiesz co?, ale zajebisty film wczoraj widziałem. O takim gościu, motocykliście. Facet to miał lajtowe życie: zarzucił kwasa, wydupczył laskę, wskoczył na "motur" i pojechał w chuj.

 

 

Łowca promocji

 

- A ty gdzie się wybierasz?

- Do apteki. Chcesz coś?

- Nie dziękuję. A po co idziesz? Jesteś chory?

- Nie, nie. Idę się tak tylko rozejrzeć.

 

 

Po nitce do kłębka

 

- Babciu ile ty masz lat?

- Pań się o wiek nie pyta.

- No wiem, ale powiedz, urodziłaś się przed wojną, czy po wojnie?

- Przed.

- A przed pierwszą, czy przed drugą?

 

 

Z życia "słoika"

 

- Co dzisiaj zrobimy sobie na obiad?

- Flaki twojej mamy.

 

 

Małżeńska troskliwość

 

- Kochanie, chcesz się może napić kawki?

- Oj tak, bardzo!

- A to wiesz co? Ja też poproszę.

 

 

W gabinecie ginekologicznym

 

- Czy pani rodziła?

- Ależ panie doktorze?! Ja jestem panienką!

 
 

Prasoznawca

 

- Ja to już teraz nie czytam w ogóle gazet, bo te wszystkie gazety to łżą jak pies. Jedni piszą jedno, drudzy drugie, a potem okazuje się, że jest odwrotnie niż pisali.

 

 

Slow food

 

- Ja to kupuję tylko jaja od baby, bo przez to GMO to ludzie teraz mają pani różne zaburzenia i te...?, no...?, mutacje.

 

 

Ciekawostka przyrodnicza

 

Jako albinos przyzwyczaiłem się do tego, że u niektórych osób wzbudzam niezdrowe zainteresowanie. W rodzinnej miejscowości mojej żony pewna pani była tak mną zainteresowana, że jechała na rowerze, patrząc w tył, co skończyło się dla niej wpadnięciem do rowu. Z kolei w Albanii, gdzie byłem z moją żoną i z przyjaciółmi na jednym z targowisk mały chłopiec nie mógł przestać mi się przyglądać. W końcu nie wytrzymał i zapytał.

- Where are you from?

Któś z grupy odpowiedział z narodową dumą:

- From Poland.

Chłopiec jednak nie dał za wygraną i wskazując na mnie dopytał:

- Okay, and where is he from?

 

 

Nieudacznik 

 

Wraz z moim kolegą - poetą byłem przed laty na wieczorze poetyckim w małym podkrakowskim miasteczku. Dom kultury znajdował się w bliskim sąsiedztwie sklepu monopolowego, który miał liczniejszą klientelę, niż szacowna kulturalna placówka .Po wieczorku staliśmy przed budynkiem. On z naręczem kwiatów wzbudził zainteresowanie pewnego podchmielonego obdartusa. Ów podszedł i zagaił:

- A pan co tak z tymi kwiatami tu stoi?

Kolega grzecznie odpowiedział, że jest poetą, przyjechał z Krakowa, bo miał tu promocje swojego tomiku. Podchmielony facet bez chwili wahania wypalił:

- No tak, poeta! Poetami to zostają życiowi nieudacznicy i nieroby!

Mój kolega nie myślał długo nad ripostą i odbił piłeczkę.

- W takim razie, czy mógłby mi pan ofiarować swój tomik wierszy?

Pijaczyna najwyraźniej nie miał go ze sobą, albo jeszcze nie wydał, bo obrócił się na pięcie, splunął przez lewe ramię i poszedł do wszystkich diabłów.

 

 
 

 

 

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2019

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2019