Alkohol i poezja spotykają się ze sobą dość często, a zdaje mi się, że w czasach minionych do tego typu spotkań dochodziło jeszcze częściej. Niektórzy twórcy bądź tworzą, bo piją, bądź piją, bo tworzą, lub twórzyć nie mogą, a są też i tacy, którzy niezależnie od faktu, czy piją, czy nie piją, pijaństwu, alkoholowi, pijakom poświęcają swoje utwory. Poezja o szeroko pojętym piciu ma różne formy i wydźwięk. Jedni moralizują i przestrzegają przed zgubnymi skutkami picia, drudzy analizują motywacje pijących, a jeszcze inni odmalowują obrazy, przedstawiają scenki, w których alkohol i pijacy odgrywają główną, bądź drugoplanową rolę.
Diego Velázquez, Triumf Bachusa, 1628.
Nie inaczej jest i w moich wierszach, zwłaszcza satyrycznych. Spostrzegłem, że od lat, co jakiś czas, pojawiają się w moich wierszach i wierszykach wątki związane z tym nałogiem, zawiane bohaterki i bohaterowie.
W tomiku, w którym zamieściłem pierwszy zbiór moich utworów satyrycznych - "Kij w mrowisko" (Kraków 1997) znalazło się kilka wierszy, w których alkohol odgrywa istotną rolę.
Pierwszy z nich to wiersz zatytułowany "Skarga Prometeusza"
Cierpi stary Prometeusz
i wyrzuca sobie:
- gdybym częściej dawał w palnik
straciłbym wątrobę,
lecz niestety na alkohol nie miałem pieniędzy.
Sęp mu na to odpowiedział:
- Trzeba było sępić.
Kolejny z tego samego tomu to "Procentowa rozmowa" - humoreska, w której alkohol przedstawiony jest jako panaceum na wszelkie problemy, a szczególnie na te sercowe.
Januszowi Grabiaszowi
Jasio – Dzisiaj rozstałem się z mą dziewczyną.
Władzio – Nie martw się Jasiu, chodźmy na wino.
Widzisz, kobieta – głupota wielka,
więc ci zostaje co? – ot butelka.
Jak się napijesz humor ci wróci,
bo tylko flaszka cię nie porzuci.
Jasio – A rano wstanę trzeźwy znów przecie.
Władzio – To coś na kaca będzie na mecie
i znów zaszumią w głowie procenty.
My dwaj żeglarze, my dwa okręty
będziemy płynąć nocą i ranem
przez wielkie morze – Morze Pijane.
Troski najlepiej topić w kielichu!
Co, nie masz forsy? – dziś stawia Zdzichu.
Wczoraj zarobił z Mietkiem fachowo,
troszkę przyciśli panio sklepowo,
a ona, przyznam bidna kobita,
Nic nie pamięta, była upita.
Potem przygnietli ta starą Felę,
stąd dzisiaj forsa, kurdelebele.
Jasiek – Ja tak nie mogę, ja tak nie umiem!
Władzio – Jasiek, ni w zęba cię nie rozumiem.
Tyś chyba chory, od rzeczy gadasz,
Ja nie ksiądz jezdem, że się spowiadasz,
Coś kiepsko z tobą, morda tak blada,
Tyś chłop?, ja powiem krótko – tyś baba.
Gadka coś z tobą dzisiaj nijaka,
Przyjdź jak zmądrzejesz, będziem przy krzakach.
Trzecim wierszem z "Kija w mrowisko", w którym pojawia się alkohol, a ściślej rzecz ujmując denaturatowe skojarzenia jest wiersz "Ze szkolnej ławy".
By oduczyć dzieci pokus picia,
Pani w szkole rzekła:
- kwiat trzeźwości krokus
stoi dzieci tu na stole.
Jaki kolor ma ten kwiatek?,
Ruszcie dzieci głowy!
- Ja wiem – krzyczy już Małgosia –
ja wiem, fioletowy
Jaś roześmiał się szyderczo i krzyknął:
- Akurat, gadasz brednie,
Znam ten kolor,
To jest denaturat.
Dla ścisłości muszę dodać,
By wszyscy wiedzieli,
Że w kolorze denaturat,
Nie jest kwiat, lecz kielich.
Cała reszta jest zielona,
Wiedzcie to kochani.
Po tych słowach ze wściekłości
zzieleniała Pani.
Wszyscy, którzy pobierali
Nauki w tej szkole,
Wiedzą, co to denaturat,
Nie wiedzą, co fiolet.
Nawet Pani, która miała
Podstawy nieliche
Dziś kojarzy każdy kwiatek
Wyłącznie z kielichem.
Poza wyżej przytoczonymi satyrami i humoreską, alkohol i alkoholicy pojawiają się co jakiś czas w moich limerykach, moskalikach, fraszkach, lepiejach, altruitkach, epitafiach, a zwłaszcza, jak sama nazwa wskazuje w odwódkach, czyli w utworach obnażających tragiczne skutki picia wódki, jak też i innych napojów alkoholowych.
Z limeryków o alkoholu przytoczę w tym miejscu zaledwie cztery, ale zachęcam do lektury pozostałych, a gwarantuję, że na wątki alkoholowe na pewno Państwo natraficie.
Pijaczynie pewnemu spod Rytra
objawiło się nocą pół litra.
Odtąd inni pijani
pragną tej teofanii,
bo w pijakach natura jest chytra.
- Czy, gdy lunie men mena nad Menem,
to lunięty się staje lumenem?
Problem taki menele
w pewną letnią niedzielę
rozwiązują, gdy piją nad Menem.
Stary pijak z ulicy Wężyka
to jak leje to tak, jak z cebrzyka.
przy tym straszną ma febrę,
bo ten cebrzyk był cebrem
a dziś tylko kap, kap, kap z wężyka.
Kłamca - pijak odwiedził raz Iłżę
i w tej Iłży ten pijak tak pił, że
uważali iłżanie
że za chwile przestanie,
lecz on pije wciąż w Iłży tej i łże.
Raz polonistka spod Olkusza
początek Pana Tadeusza
kazała recytować w szkole.
Jaś recytuje banderolę,
chociaż środek bardziej go rusza.
Pewnego pana po Finlandii
pociąga tylko ars amandi.
Żona mówi pokaż, że możesz.
On pokazać chce jej lecz. ożeż
kurde, wisi mu onus probandi*.
*ciężar dowodu.
Giovanni Bellini, Pijaństwo Noego, 1513-1514 r.
We fraszkach alkohol pojawia się także, bo jakże mógłby się w nich nie pojawić?
W knajpie przy domu pije czystą,
bowiem lokalnym jest artystą.
Na psie, co nalał,
leży, jak ulał,
bo tak się zalał,
że się ululał.
Na zdrowie - przepis dobry mam,
pięć razy dziennie po sto "gram",
a dla kształconych pań i panów -
pięć razy dziennie po sto gramów.
Piły, jak piły -
Nigdy nie piły,
A drwali pili,
By ciągle pili.
Chociaż daleki wschód
i jeszcze nie masz kaca,
uważaj, już tuż-tuż -
karma wraca.
Czy szklanka jest w połowie pełna,
czy pusta jest w połowie -
napijmy się, na zdrowie!
Mężczyźni mają chęć
na pięć,
kobiety -
na trzy sety.
W zbiorze moich "Satyr i bajek" odnajdziecie Państwo także wierszyki z alkoholem w tle i w roli głównej.
Przy stuletniej mogile
Prostak pewien i cham
Dla zmarłego zaśpiewał:
"Sto lat nie żyje nam".
Słysząc to starowinka
Laską swą w łeb go trzasła
Teraz śpiewa pod nosem,
Że mu gwiazda już zgasła.
Tłum fetował staruszkę,
Bo jej czyn był wspaniały,
Poszedł za nią do domu
I jej przepił dom cały.
Potem była żałoba
I w parafii, i w szkole,
Bo ten domek przepili
Do cna, lecz metanolem.
Babcia siedzi za bimber
I za chama pieśniarza,
Reszta ziemię dziś gryzie,
Tak czasami się zdarza.
Morał z całej tej bajki
Jest już jasny dla Ciebie?
Na cmentarzu nie śpiewaj,
Chyba że na pogrzebie
I choć zmarli umarli,
Wiele miej ostrożności,
Bo się dziwne zdarzają
Zbiegi okoliczności.
Upał, trzydzieści stopni w cieniu,
ja skacowany po wczorajszym
ognisku i po zapomnieniu,
że z roku na rok jestem starszym.
W namiocie klimat tropikalny,
ćma zasuszona na konserwie,
dawno mi skończył się Alka-Prim
a czuję, że mi łeb rozerwie.
I wszystko byłoby jak co dzień,
bo są wakacje o tej porze,
lecz w skacowany łeb zachodzę,
co robi ona w mym śpiworze.
Ach ona, ona...? Skąd się wzięła,
co też mnie tknęło, co mnie naszło,
ach jakim cudem się wcisnęła
w ten śpiwór? A..., bo zamek trzasnął.
Mogłem odpuścić te Bieszczady,
z małżonką wybrać się na Korfu,
a ja idiota, cały blady,
patrzę na Wenus z Willendorfu.
Wenus zbudziła się, jęknęła,
też łeb ją bolał i ma mina,
z otwartej w plecy mnie walnęła
i rzekła: - przynieś coś na klina.
A ja jak stałem w dal pobiegłem,
wskoczyłem prędko do busika.
i pojechałem hen przed siebie
nie patrząc w stronę Polańczyka.
Rembrandt Harmenszoon van Rijn, Uczta Baltazara, ok. 1635 r.
Na koniec jeszcze kilka drobnostek o alkoholu, które udało mi się odnaleźć wśród moich satyrycznych wierszyków.
Ma wieczność baca
By leczyć kaca.
Są dochowane do tej mogiły
Typy ze stypy, co się zapiły.
Teraz się kiwa
Na rajskich niwach.
Wspomóż skacowanych braci!
Kiedyś to ci się opłaci.
Lepiej puste mieć kieliszki,
Niż oglądać białe myszki.
Gdy ktoś powie, że w Bułgarii
Można Sofię pić i Warnę,
Trafi tak, jak wierni zmarli
Do kostnicy parafialnej.
Zaś kto krzyknie, że Rosjanie
Lubią wódkę pić ze szklanek,
Młotem, sierpem w łeb dostanie
Przy przedszkolu Urszulanek.
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024