02 grudnia 2021
Wiersze o niebie, niebo w poezji, poetyckie ujęcie nieba

Wiersze o niebie, niebo w poezji, poetyckie ujęcie nieba jako pozornego sklepienia nad Ziemią i siedziby Boga i dusz zmarłych

Zapraszam do lektury moich wierszy poświęconych niebu rozumianemu w dwojaki sposób: jako pozornego sklepienia nad Ziemią - firmamentu, ale też jako miejsca, w którym według różnych wierzeń żyje Bóg (bogowie), aniołowie i zmarli. Wiersze zamieszczone poniżej ujmują temat refleksyjnie, ale też i z ironią, humorem, czy satyrą.

 

W niebie

 

Mówią, że w niebie mieszka Bóg,

bo taki dostał przydział,

a więc go każdy lotnik mógł

zobaczyć, a nie widział.

 

Nie widział go też Armstrong Neil,

ani też suka - Lajka,

nie da dowodu więc nam nikt,

na to, że to nie bajka.

 

A ja tu z ziemi w niebo wzrok

swój wlepiam, jak w gnat sroka,

choć wiem, że czy to świt, czy zmrok,

on patrzy tam z wysoka.

 

Wiem, że tam jest i patrzy na

świat nasz, co z niego szydzi,

wtedy mu z oka płynie łza,

łza, której nikt nie widzi.

 

A za nią druga, piąta i...

sam nie wiem ile jeszcze,

choć nadal wielu w błędzie tkwi,

że to są zwykłe deszcze.

 

 

Niebieska połonina

 

Nad zieloną połoniną jest niebieska -

obsypana obłokami, blaskiem słońca,

na niej Pan Bóg z aniołami sobie mieszka,

i wraz z nimi włóczy po niej się bez końca.

 

Na zielonej połoninie siedzi człowiek,

który wiedzie swoje życie, lecz pod kreskę,

więc ma wciąż o połoninie myśli w głowie,

ale nie zielonej, tylko o niebieskiej.

 

Na niebieskiej połoninie gaśnie światło,

Bóg i aniołowie do snu się pokładli,

na zielonej człowiek, co nie może zasnąć,

krzyczy do nich, czemu poszli sobie w diabły.

 

Trzy anioły przebudzone jego krzykiem

poleciały ku zielonej połoninie,

niosąc w rękach piwa dzban i gin z tonikiem,

więc dziś może człowiekowi noc przeminie.

 

No a rano połonina ta zielona

od niebieskiej blasku światła się napije

smutny człowiek weźmie plecak na ramiona

i ucieszy się, że dalej tutaj żyje.

 

Nad zieloną połoniną jest niebieska,

bo być musi jakiś sufit nad podłogą,

na niebieskiej połoninie Pan Bóg mieszka,

no a człowiek po zielonej idzie drogą.

 

 

 

Niełatwa wiara

 

Niełatwo nam uwierzyć w Boga,

choć jeszcze trudniej wierzyć w ludzi,

bo kiedy trwoga, to do Boga,

a trwoga się przez ludzi budzi.

 

Przez ludzi innych, przez nas samych,

rodzi się mnóstwo wszelkich trwóg,

do Boga więc się uciekamy,

choć zwykle milczy w niebie Bóg.

 

Zapewne w niebie nas nie słyszy,

bo chmury trudno przebić szeptem,

więc się pogrąża w nieba ciszy,

zamiast wystawić nam receptę.

 

Zapewne w niebie nie dowierza,

że ludzi sami ludzie trwożą,

a nas prócz trwogi też żal przeżarł

przez w trwogi tę niewiarę bożą.

 

Niełatwo nam uwierzyć w Boga,

choć wierzyć w ludzi trudniej jeszcze.

Gdy przyjdzie trwoga to do Boga

modlitw nie szepnę, lecz wywrzeszczę.

 

 

Modlitwa o podłogę

 

Niebo błękitne ma ściany

i dach gwiazdami utkany.

Każdy chce dotrzeć do Nieba,

ale nie wcześniej niż trzeba.

 

               Dlaczego tyle w nas strachu,

               dlaczego tyle w nas buntu?

               Może dlatego że w Niebie

               nie czuć pod stopą gruntu.

               Dlaczego tyle w nas strachu,

               dlaczego tyle w nas buntu?

               Może dlatego że w Niebie

               nie czuć pod stopą gruntu.

 

Po chmurach chodzić nie sposób

usłysz więc nasze błaganie:

— Stabilną podłogę w Niebie

racz przygotować nam Panie.

 

               Dlaczego tyle w nas strachu,

               dlaczego tyle w nas buntu?

               Może dlatego że w Niebie

               nie czuć pod stopą gruntu.

               Dlaczego tyle w nas strachu,

               dlaczego tyle w nas buntu?

               Może dlatego że w Niebie

               nie czuć pod stopą gruntu.

 

 

Szukanie siebie

 

Czasami rozmyślam czy znajdę

po śmierci mych bliskich gdzieś w niebie.

Z pewnością też byłoby fajnie

bym w niebie odnalazł sam siebie.

Na Ziemi próbuję się znaleźć,

choć poszukiwań nie lubię

i nie wiem jak to się staję,

że gdy już się znajdę, się gubię.

 

Czasami rozmyślam czy znajdę

po śmierci mych bliskich gdzieś w niebie.

Z pewnością też byłoby fajnie

bym w niebie odnalazł sam siebie.

Wciąż siebie odnaleźć nie umiem,

choć bardzo mocno się staram,

lecz gubię się bez przerwy w tłumie,

wciąż się od siebie oddalam.

 

Czasami rozmyślam czy znajdę

po śmierci mych bliskich gdzieś w niebie.

Z pewnością też byłoby fajnie

bym w niebie odnalazł sam siebie,

bo jeśli tam się nie odnajdę,

to choćbym tam znalazł mych bliskich,

to czy mieć będę z nich frajdę

większą niż z tych obcych wszystkich?

 

 

Nie spieszno mi do raju bram

 

Nie spieszno mi do raju bram,

choć w tamtą stronę drogą,

z rozkazu Boga iść wciąż mam,

prosto, noga za nogą.

 

Podobno wygód jest tam w bród,

w kościele tak mówili,

opłaci się więc drogi trud,

a jednak moi mili...

 

Nie spieszno mi do raju bram,

choć w tamtą stronę drogą,

z rozkazu Boga iść wciąż mam,

prosto, noga za nogą.

 

Anieli tam śpiewają i

jakowiś Serafini,

ja jednak wolę widzieć, gdy

tu panny idą w mini.

 

Nie spieszno mi do raju bram,

choć w tamtą stronę drogą,

z rozkazu Boga iść wciąż mam,

prosto, noga za nogą.

 

A gdy już w końcu trafię tam,

sprawdzę na własnej skórze,

lecz nie opowiem o tym wam,

bo będę już na górze.

 

Nie spieszno mi do raju bram,

choć w tamtą stronę drogą,

z rozkazu Boga iść wciąż mam,

prosto, noga za nogą.

 

 

Kiedy ranne wstają zorze

 

Kiedy ranne wstają zorze, w ciemnych górach

dookoła połyskuje srebrny szron

i mrok jeszcze nie odchodzi tak, jak w chmurach,

bo do zorzy w niebie wciąż daleko stąd.

 

Kiedy Bóg po zorzy sięga po pastele

i zaczyna nam malować błękit nieba,

to tu w górach jeszcze mrok się zimny ściele,

bo z tych gór daleko ciągle jest do nieba.

 

A gdy kreśli słońce jasnocytrynowe,

które z wolna się wyłania sponad chmur,

to tu w górach ciągle jeszcze marznie człowiek,

bo się nie chce promień przebić do ścian gór.

 

 

Gwiazda

 

Jest taka gwiazda na bezchmurnym niebie,

co się uśmiecha, gdy na nią patrzę,

lecz gdy choć myślą dotknąć ją pragnę…

odpływa, niknie, gaśnie.

 

Ciągle się zjawia na oka mgnienie,

uśmiech jej nie wiem co znaczy.

Mówią, że gwiazdy są jak kamienie,

ja jednak myślę inaczej.

 

Czasami w deszczu meteorytów

topi kosmiczne cierpienia,

Dlaczego Wenus z mojego mitu

nie słyszy mego westchnienia?

 

Inne ma cele, pragnienia inne,

niebieskie drogi przemierza.

Czym więc są dla niej wyznania dziwne?

Znów mnie uśmiechem uderza.

 

 

Dusza

 

Po niebie płyną kłęby chmur,

a dusza myśli, że po wodzie,

kiedy nad wodą lecąc w dół,

patrzy tak, jak za życia co dzień.

 

Skoczyła w wody owej toń,

bowiem pragnęła pójść do nieba

I wtedy oświeciło ją

że patrzeć w górę było trzeba.

 

Niestety utonęła, choć

tonąc krzyczała: - o cholera,

dlaczego tak zapewniał ksiądz,

że dusza nigdy nie umiera?

 

Ksiądz mocno wierzył, ona zaś

za sprawą tego wydarzenia

pojęła już ostatni raz

wyższość nad wiarą doświadczenia.

 

 

Mój kot

 

Na dachu nieba jest mój kot,

zdziwiony obserwuje niebo,

a ja zostałem tutaj, pod

niebem. Na próżno szukam jego.

 

Mój kot na chmurze smacznie śpi,

albo przeciąga się w przestworzach,

a ja wciąż myślę o tym, czy

ma w niebie pełną miskę, Boże.

 

Mój kot gdzieś w niebie skrada się,

by złapać jakiejś myszy duszę,

a mnie pod niebem strasznie źle,

bo już bez niego żyć tu muszę.

 

Mój kot na dachu nieba jest

i w dół spogląda, słodko mruczy,

a mnie tak strasznie przykro, że

już do mnie stamtąd nie powróci.

 

Mój kot ugniata brzuchy chmur,

a potem przy niebieskiej bramie

przemierza wzdłuż niebiański mur,

siada i czeka na spotkanie.

 

 

Kiepski wybór

 

Nie pasuje do ciebie ten błękit,

nie pasuje ten błękit do ciebie.

Przecież wiesz,

więc odpowiedz

dlaczego

go wybrałaś

i jesteś

w tym niebie?

 

 

Raj, nie raj

 

Kiedy Bóg ludzi wygnał z raju

i pognał ich na świata skraj,

raj, mimo ziemi urodzaju,

to już w ogóle nie był raj,

co skonstatował Pan Bóg z trwogą,

bo nie miał rajem być dla kogo.

 

 

W siódmym niebie

 

Podobno gdzieś tam w siódmym z nieb
monopolowy mają sklep,
w którym istoty już niebieskie
kupować mogą wciąż na kreskę.
 
Pod sklepem można wszystko spożyć.
Ach tego nieba chciałbym dożyć,
czy raczej domrzeć, bo tu pech -
w monopolowym nie ma krech,
 
więc strasznie trzeba tężyć główkę,
żeby się napić za gotówkę,
a u mnie wciąż, choć z forsą krucho,
w gardle jest sucho, sucho, sucho.

 

 

 

Potrzeba

 

Myślę sobie, kiedy patrzę w chmurne niebo,

kiedy deszcz rzęsisty leje się tu z chmur,

że w tym niebie właśnie poszedł za potrzebą

jakiś prostak, jakiś cham, a przy tym gbur.

 

Myślę sobie kiedy deszcz majowy leje,

a słoneczny okrąg wciąż rozświetla niebo,

że w tym niebie poszło wprost w niebiańskie knieje

jakieś bardzo młode dziewczę za potrzebą.

 

Myślę sobie, kiedy z nieba leci grad,

wielki tak, że rozbryzguje wokół glebę,

że w tym czasie cały ten niebiański świat

mannę zjadł nieświeżą, no i ma potrzebę.

 

 

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2019

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2019