04 sierpnia 2024
Antologia onamudajów

Wiersze i piosenki o świcie, o poranku,
o budzącym się dniu, na dzień dobry

Dlaczego warto zacząć dzień wierszem lub piosenką?

 

Rozpoczęcie dnia od pozytywnie nastrajającego nas wiersza lub piosenki może być doskonałym sposobem na rozbudzenie się i pobudzenie sił witalnych nie tylko na poranek, ale na cały nadchodzący dzień.

 

Słuchanie ulubionej piosenki lub czytanie ulubionego wiersza może być doskonałym sposobem na relaks i odprężenie w sytuacji, gdy nadchodzący dzień zapowiada się pracowicie, a wyzwania, które przed nami stają nie należą do najłatwiejszych.. Kojąca muzyka i poezja mogą wówczas mieć działanie terapeutyczne, które pomaga nam się zrelaksować i odstresować.

 

Rozpoczęcie dnia od lektury wiersza lub wysłuchania pozytywnie nastrajającej piosenki może przynieść wiele korzyści zarówno dla naszego ciała, jak i umysłu, dlatego warto poświęcić chwilę rano na tę małą przyjemność.

 

Mam nadzieję, że zaprezentowane poniżej moje wiersze i piosenki o świcie, o poranku, o budzącym się dniu dostarczą Wam takich właśnie pozytywnych emocji na cały dzień.

 

 

Słoneczny poranek

 

Wpadło słonko dziś rankiem
w muślinową firankę
i nie może wydostać się z sieci.
 
Choć się kręci i mruga,
to firanka jest długa,
więc w tej sieci wciąż siedzi i świeci.
 
Promyk gna za promykiem
po pokoju. Jak dzikie
rozbiegały się po wszystkich ścianach.
 
Lubię, gdy wczesnym rankiem
słonko wpada w firankę,
wtedy nie żal z pościeli wyjść z rana.
 
 
 

Vilanella o wschodzie słońca

 

Gdy twój oddech otula me ramię o świcie,
a rzęs trzepot łaskocze rozkosznie policzek,
jakże kocham i ciebie, i ranek, i życie.
 
Ach, rozpływam się cały w szczęściu i zachwycie,
i rozpala mnie pierwszy słoneczny promyczek,
gdy twój oddech otula me ramię o świcie.
 
Wzrok zanurzam w twych oczu i nieba błękicie,
i radosny gwar słyszę zbudzonych uliczek,
jakże kocham i ciebie, i ranek, i życie.
 
Już na jutrznię z kościoła dzwonu słychać bicie
i odgłosy skowronków na trele potyczek,
gdy twój oddech otula me ramię o świcie.
 
Choćby po tym poranku było gradobicie,
a z koryta by senny wystąpił strumyczek
jakże kocham i ciebie, i ranek, i życie.
 
A gdy przyjdzie ta chwila zatraty w niebycie
obraz twój przyćmi wszystkie twoich poprzedniczek.
Gdy twój oddech otula me ramię o świcie,
jakże kocham i ciebie, i ranek, i życie.
 
 
 

Słodycz poranka

 

Pastelowe odcienie poranka
rozświetlają twój jasny policzek
i już marzy jak ty - filiżanka,
że herbaty się zjawi imbryczek.
 
I się zjawia, jak słońce na ścianie.
Gdy herbata powoli się studzi,
razem z nią zaczynam czekanie,
na to, kiedy na dobre się zbudzisz.
 
 
 

Wczesny poranek

 

Słońca promienie załamane
trzęsą się niczym galareta,
gdy jeszcze bardzo wczesnym ranem
w strumyku myje się kobieta.
 
A może to dziewczyna jeszcze?
Nie wiem, bo mam daleko do niej,
lecz śledząc nagą, czuję dreszcze,
pragnę się kąpać z nią jak promień.
 
Może bym przy niej się załamał,
roztrząsł się jak na wodzie światło?
Cóż mówić? Ach, nie będę kłamał,
bycie z kobietą nie jest łatwą
 
rzeczą, lecz bez niej równie trudno
jest żyć, więc wzrokiem za nią wodzę,
by zapamiętać chwilę cudną.
Zazdroszczę tym promieniom w wodzie.
 

 

 

Wyśniona codzienność

 

Czy to tobie i mi
w nocy ten sen się śni,
czy oboje śnimy to samo?
 
Tak! Na pewno to wiem,
bo witamy znów dzień
czarną kawą i bułką maślaną.
 
A tak było w tych snach.
Jak cudowne to. Ach! -
chce się krzyczeć, gdy tak się zaczyna
 
od lat tylu nasz dzień,
który spełnia nam sen,
by inaczej się nie zaczynał.
 

 

 

Czerwcowy poranek

 

Krople światła z serduszek truskawek,
ściera lekki czerwcowy wiaterek,
a w oddali się mruży na stawie
rzęsa wodna, gdy silniej zawieje.
 
Krowa leży na trawie zielonej
próżno ze snu chce wyrwać ją mucha
a w ogródku tak pachną piwonię,
jakby miały wyzionąć wnet ducha.
 
W sądzie jabłek seledyn dojrzewa
i gdzieniegdzie przechodzi w kanarek
ptaki w gąszczu ukryły się drzewa,
bo jak śpiewać przy takim upale?

 

 

 

Mięta i rumianek

 

Kiedy czerwcowa krótka noc
ustaje, coś pcha mnie na ganek,
gdzie siedzisz ty okryta w koc
i czuję mięte przez rumianek.
 
A potem, gdy z kawiarki woń
pragnienie kawy niepojęte
rozbudza, chwytam twoją dłoń
i przez rumianek czuję mięte.
 
Kiedy jesienne przyjdą dni
i nie spotkamy się na ganku,
wciąż będziesz wzbudzać w sercu ty
ten zapach mięty i rumianku.

 

 

 

Ranek na plaży

 

Kuter wygrzewa się na słońcu,
w suszonych sieciach skrzy się łuska,
bryza chce odpór dać gorącu,
piękna jest rankiem plaża pusta.
 
Na falach się unosi mewa,
obłoki płyną swoim szlakiem,
na wydmach wiatrem gięte drzewa
rzucają cień nad róży krzakiem.
 
Seledyn zżera falochrony,
kamienie gładzą swą strukturę,
na wargach czuję posmak słony,
kiedy całuję Twoją skórę.
 

 

 

Kiedy ranne wstają zorze

 

Kiedy ranne wstają zorze, w ciemnych górach
dookoła połyskuje srebrny szron
i mrok jeszcze nie odchodzi tak, jak w chmurach,
bo do zorzy w niebie wciąż daleko stąd.
 
Kiedy Bóg po zorzy sięga po pastele
i zaczyna nam malować błękit nieba,
to tu w górach jeszcze mrok się zimny ściele,
bo z tych gór daleko ciągle jest do nieba.
 
A gdy kreśli słońce jasno-cytrynowe,
które z wolna się wyłania sponad chmur,
to tu w górach ciągle jeszcze marznie człowiek,
bo się nie chce promień przebić do ścian gór.

 

 

 

Spokojny ranek

 

Dajcie mi wszyscy święty spokój,
kiedy spomiędzy dwóch obłoków
słońce nieśmiało zerka.
 
Słońce, jak kielich tulipana
w białych motylach, które z rana
słuchają, kto w drzewach ćwierka.
 
Dajcie mi proszę spokój święty,
kiedy, jak białe dwa okręty
łabędzie płyną do brzegu.
 
Brzegu jeziora. Słońca iskry
błyszczą się w nim jak deszcz złocisty.
Dajcie mi spokój. Dlatego.
 

 

 

Bieszczadzki ranek

 

Idzie dziewczyna przez połoninę,
poranne słońce otwiera oczy,
a tam w oddali w sennej dolinie
słońce nie zeszło ze zboczy.
 
Tam jeszcze cisza poranna drzemie,
kogut nie może się rozpiać,
tam jeszcze ranne mgły kryją ziemię,
bo chłód z nią nie chce się rozstać.
 
Na połoninie radość poranka,
nieba pogodne zdobią pastele,
a tam w dolinie senna sielanka
jeszcze nie dzwonią w kościele.
 
Tam jeszcze cisza poranna drzemie,
kogut nie może się rozpiać,
tam jeszcze ranne mgły kryją ziemię,
bo chłód z nią nie chce się rozstać.
 
Na połoninie pierwsze owady
wyszły i suszą skrzydełka,
a tam w dolinie wciąż na świt blady
zaprasza śpiących jutrzenka.
 
Tam jeszcze cisza poranna drzemie,
kogut nie może się rozpiać,
tam jeszcze ranne mgły kryją ziemię,
bo chłód z nią nie chce się rozstać.
 
 
 

W rytmie codzienności

 

Jeszcze poranne wiszą mgły,
trawniki skrzą się srebrnym szronem,
gdy wychodzimy ja i ty,
każde z nas w swoją stronę.
 
Mgły się rozwiały, słońce ciut
mizerne, ale było,
a potem zaszło, powiał chłód
i wokół się zamgliło.
 
Trawniki mokre pokrył znów
srebrzystym blaskiem szron,
a my wracamy razem tu
z przeciwnych świata stron.
 
 

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024