Zapraszam Państwa do poczytania wyboru moich wierszy o poetkach, poetach i o poezji, a także do wysłuchania piosenek, które stworzyłem w oparciu o te wiersze. Znajdziecie tu zarówno utwory refleksyjne, liryczne, jak też i takie, które w ironiczny, satyryczny, humorystyczny sposób odnoszą się do poetek i poetów.
Pewien poeta znany jest
z tego, że tworzy bardzo mało.
W sumie napisał jeden wiersz,
jednak to wszystkim wystarczało.
Ale do czasu, bo gdy miał
wieczorek w małym mieście - Brzeszcze,
ktoś na widowni bardzo chciał,
żeby przeczytał mu coś jeszcze.
A on prócz tego wiersza nic
nie stworzył, co w nim bardzo cenię,
więc za Szekspirem odparł w mig,
że cała reszta jest milczeniem.
Poeta zrobi z liścia żagiel,
z lichej łupiny łódź, bo słowa
poety morza robią z bagien,
byś chciał po bagnach tych żeglować.
Rzeczywistości smutnej, szarej
metaforami doda światła,
bujdę przemieni w twoją wiarę,
choć wiara w bujdy nie jest łatwa.
Zamarzysz o kobiecie, która
jest piękna tylko w jego strofach,
przez niego się wypocisz w górach,
bo on w nich wierszem cię rozkocha.
Poeta - pierwszy łgarz wśród łgarzy,
mitoman taki, jakich mało,
przez niego marzysz o czym marzyć
bez niego, by ci się nie chciało.
Poeta wierszy nie układa,
w wiersze układa mu się życie,
a kto układa, temu biada,
przepadnie jego wiersz w niebycie.
Poeta nie układa wierszy,
one się układają same,
a on jedynie jako pierwszy
ubiera wiersze te w atrament.
Wierszy poeta nie układa,
choć mało kto to wie, niestety,
wiersz niczym deszcz rzęsisty spada
i wlewa się w serce poety.
Potem skapuje z serca słowem,
które się przez dłoń pcha na papier,
no a poeta, próżny człowiek,
że go ułożył, bzdury chlapie.
Tyle jest wierszy o jesieni,
że każdy liść opiewa strofa,
ale poeta nie odmieni
tego, że dzień się co dnia cofa
i już go tyle, co i ciepła,
noce są długie, ranki mgliste,
śliwka, choć od słodyczy lepka,
słońca promienia nie uściśnie.
Jesień ma wierszy, że nie zliczę,
a mimo tego zionie chłodem,
więc próżno i ja ten wiersz piszę,
by ogrzać się w tę niepogodę.
Z głową w chmurach i z dychą w kieszeni
idzie biedny poeta po górach,
szlak się błyszczy od mokrych kamieni,
które kruszy tu sroga natura.
Jedne kruszy, a inne wygładza,,
jeszcze inne sprowadza w dolinę,
trudno rzec, czy tak Bóg jej doradza,
trudno pojąć jej działań przyczynę.
Szczyt w oddali zaczyna majaczyć,
już poeta zdobywa go wzrokiem,
ale to, czy świat z niego zobaczy,
wciąż nieznanym jest losu wyrokiem.
Bo tu w górach jest wszystko niepewne,
bo tu w górach jest wszystko zagadką,
czasem jaśniej tu jest, czasem ciemniej,
czasem stromo, a czasem jest gładko.
Więc poeci po górach się włóczą,
niejednego z nich tu zobaczycie,
bo te góry poezji ich uczą
takiej różnej, jak różne jest życie.
Zainspirowany wierszem Juliusza Słowackiego
"W pamiętniku Zofii Bobrówny"
Niechaj mnie Zośka o wiersze nie prosi,
bo mnie tą prośbą Zośka złości lekko.
Jak ja mam pisać wiersze pannie Zosi,
gdy panna Zosia jest analfabetką?
Zanim na łące zacznie kwiat przekwitać,
niech się nauczy Panna Zośka czytać.
Jak panna Zośka się nauczy liter,
ja Zośce będę poematy składać,
ale na razie piję wódki liter,
więc mi się nie chce z panną Zośką gadać.
Ach być poetą dzisiaj nie jest lekko,
kiedy co druga jest analfabetką.
I niech mi Zośka tu nie kręci nosem
i nie wyrzuca, żem pijak jest durny,
bo choć sześćdziesiąt ma już Zośka wiosen,
analfabetyzm dopadł Zośkę wtórny.
Więc panno Zośko nim trafisz na cmentarz,
nie zwlekaj proszę i kup elementarz.
Przeczytałem dziś pani wiersz.
Widzę, że przypadł wszystkim do gustu,
ale czemu, to wciąż głowię się,
czy to wiersz, czy to pani kształt biustu?
Bo biust wypadł tak pięknie, że och!,
zakrzyknąłem na zdjęcie pod wierszem.
Co się tyczy zaś tych pani strof,
gratulacje przesyłam najszczersze.
Wiele lepszych czytałem, to fakt,
gorszych czytać nie miałem okazji,
lecz przy strofach ten biust sprawił, ach!,.
że zacząłem jak młokos znów marzyć.
Pani usta, te miny i śmiech
są doprawdy urzekające.
Ręką na wiersz machnąłem, a niech...!
i kliknąłem serduszko gorące.
Twoja miłość to kicz,
W sercu nie masz już nic,
Repertuar twych kłamstw jest mi znany.
Odzyskałam dziś wzrok
Zobaczyłam w dzień noc,
Bo ty byłeś mym mrokiem – kochany.
Byłeś mrokiem, mroczna to miłość,
Byłeś chłodem, zimno mi było,
Byłeś wiatrem, znikałeś bez wieści,
Ty poeta co z piersi i z pieśni.
Byłeś skałą, nieczuły na jęki.
Byłeś puchem dla innej panienki,
Byłeś dzieckiem, gdy do mnie wracałeś,
Tylko siebie naprawdę kochałeś.
Odzyskałam dziś wzrok,
Trzeba zbierać się stąd,
Spakowane walizki, list krótki.
Ty napiszesz znów wiersz,
Że mnie kochasz i cześć,
Wyjdziesz z domu, by napić się wódki.
Byłeś mrokiem, mroczna to miłość,
Byłeś chłodem, zimno mi było,
Byłeś wiatrem, znikałeś bez wieści,
Ty poeta co z piersi i z pieśni.
Byłeś skałą, nieczuły na jęki.
Byłeś puchem dla innej panienki,
Byłeś dzieckiem, gdy do mnie wracałeś,
Tylko siebie naprawdę kochałeś.
Najlepsze wiersze są o niczym,
bo nikt tych wierszy nie chce czytać,
nie ślęczy przy nich nikt, bo przy czym?
Mogą więc wzrastać i rozkwitać.
I może nagle za lat dwieście,
kiedy nie dowiem się nic o tym,
ktoś je odnajdzie i nareszcie
uzna, że warto czytać o tym
niczym, bo co jest tu i teraz,
takim przyziemnym, błahym niczym,
kiedy przeminie nasza era
może się nagle zacząć liczyć.
Piewca śmierci, rozpaczy i gniewu
Z piewcą życia, radości, pogody
Dziwnym trafem spotkali się, żeby
Poetyckie rozegrać zawody.
Przycupnęli na łące pod miastem,
Wyciągnęli swe pióra, kajety
Wprawnie w strofy splatają już wersy...
I to koniec podobieństw, (nie)stety.
Choć patrzyli na łąkę tę samą
I bociana, co brodził przy stawie,
Jeden widział wnet łąkę ścinaną,
A ten drugi - śniadanie na trawie.
Pierwszy mroczną mgłę, która spowija
Okolicę wilgotną, morową,
Drugi też mgłę, lecz tę, co owija
Morze łąk otuliną perłową.
Gdy skończyli pisanie swych wierszy,
Jak przystało, zasiedli do wódki
I ten drugi się upił ze szczęścia,
Gdy ten pierwszy się upił za smutki.
Werdykt Jury wyłonił zwycięzcę.
Dwaj poeci wygrali ex aequo,
Bo na łące tej bardzo jest zimno,
Chyba że bardzo zrobi się ciepło.
Wiersze dojrzałych poetów
obrastają tłuszczem metafor
gdzie nie spojrzeć
nawiązania
i to tylko
do tych najlepszych
wiersze dojrzałych poetów
wypchane są zwykle bóstwami
to tylko potwierdza fakt
przynależności poety
do literackiej organizacji
i śródziemnomorskiego kręgu kultury
a poza tym na dowód
fotoreportaż z hotelu na Santorini
i ksero legitymacji
pod obwisłymi fałdami
mistrzowskiego kunsztu
skrywa się banalny szkielet wiersza
napisanego przez nastoletniego ucznia liceum
dla dziewczyny
spotkanej w autobusie linii 7
o 14:56
w czwartek 12 grudnia
w roku
w którym ćwiartka chleba
w sklepie Społem
była najlepszym fast food'em
tak więc
choć włosy dziewczyny z rudych
stały się teraz miedziane
nie pachną już pożądaniem
jakiejś kolejnej strofy.
Z pewną poetką nie chce nikt
Zostać za żadną cenę,
Bo nie dość, że wciąż wenę ma,
To wciąż ma też migrenę.
Poetka bardzo płodna jest,
Jej wierszy nikt nie zliczy.
Raz, gdy czytała je, to pies
Powiesił się na smyczy.
Słysząc te wiersze kaktus zwiądł,
Pół litra się wypiło,
Tak wzruszył się, że wysiadł prąd
I ciemno się zrobiło.
Przyszedł elektryk - chłop jak dąb,
Na imię miał Eugeniusz
I go poraził, lecz nie prąd,
A tej poetki geniusz.
Elektryk skonał, ale wpierw
Dopuścił się herezji,
Bo błagał, by go chował ksiądz
Lecz prozą, bez poezji.
Choć trup się wkoło gęsto słał,
A łeb poetce pękał
Ona tworzyła wierząc, że
Ma głębszy sens ta męka.
Gdybym mógł, Nobla bym jej dał,
Dorzucił cztery Nike,
Byleby była z nami już
Nie ciałem, lecz pomnikiem.
Dobrych poetek wiele znam
Więc was przestrzegam jeno,
Przed tą, u której miesza się
Migrena razem z weną.
Śmierć przyjdzie między wierszami
czyniąc ostatnim ten
który czekał na lepszą pointę
i nigdy nienapisanym
ułożony w głowie do końca.
W krainie łagodnych epitetów
skrzydlate metafory
rymy idealnie dokładne
i tylko jeden brak
nieznośny brak przerzutni
do kolejnego wersu.
W bibliotecznych magazynach,
na starych strychach wśród rupieci,
w piwnicach, gdzie się czas zatrzymał
w pożółkłych książkach - śpią poeci
I śnią się im szelesty kartek,
wzruszenia, same achy, ochy,
albo też drżącą ręką starte
z oczu łzy wielkie tak, jak grochy.
Niejeden o śnie takim marzył,
ale niestety szczęścia nie miał
i jego książki wpierw ktoś zważył,
a potem..., potem dał na przemiał.
Więc ty poeto w książce śpiący,
ciesz się, żeś szczęścia tego dożył,
że może kiedyś ktoś niechcący
znajdzie twą książkę i otworzy.
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024