06 sierpnia 2024
Wiersze o pijakach i pijaństwie

Wiersze i piosenki o domu, 
dom w poezji i w piosenkach Mariusza Parlickiego

 

Dom to pojęcie, które można rozumieć w wieloraki sposób. Po pierwsze jako lokal mieszkalny, czy też budynek mieszkalny, ale także, a może przede wszystkim, jako rodzinę zamieszkującą pod wspólnym dachem, mieszkańców tworzących wspólne gospodarstwo, wreszcie jako miejsce, z którego pochodzimy. To najważniejsze rozumienia tego terminu, choć słowniki wymieniają ich jeszcze więcej.

 

W wierszach dawnych i współczesnych poetów możemy znaleźć opisy domu jako miejsca spokoju, bezpieczeństwa i miłości, choć i bywają utwory, które wręcz odwrotnie przedstawiają dom jako miejsce nieprzyjazne i destrukcyjne dla człowieka. Dom prezentowany bywa jako metafora rodziny, utraconej Arkadii wraz ze śmiercią domowników (rodziców, dziadków, rodzeństwa, dzieci, małżonka), a czasem jako własne ciało - mieszkanie duszy. 

 

Dom często jest prezentowany jako symbol stabilności, tożsamości i przynależności. Wiersze o domu często poruszają kwestie związane z przemijaniem, zmianami i są wyrazem nostalgii za czasem minionym. 

 

Poniżej prezentuję wybór moich wierszy i stworzonych w oparciu o nie piosenek, w których pojawia się dom, zarówno ten utracony, jak i ten wymarzony, który chce się budować, zarówno ten kochany i z rozrzewnieniem wspominany, jak i ten, o którym próbujemy zapomnieć, uważamy za powód do wstydu z perspektywy naszego obecnego statusu, awansu społecznego, dom jako spełnienie, czy też zniweczenie młodzieńczych planów.

 

 

Ad fontes

 

Szkoda, że ciebie dziś tu nie ma,
bo tu czas w miejscu jakby stanął,
stół stoi z nakryciami trzema
i chleb wyjęty wtedy rano
 
leży. Firanki w oknach szare,
już po krochmalu nie ma śladu,
na dobre stanął też zegarek,
cicho, jak nigdy u sąsiadów.
 
Ogródek zarósł bujnym chwastem,
ale gdzieniegdzie ciągle kwiaty,
kaflowy piec nie pachnie ciastem,
brak konfitury i herbaty,
 
Czajnik choć stoi tam, gdzie zawsze
i tylko czeka kropli wody,
niech czeka. Ja tymczasem zasnę
i pośnię, że znów jestem młody.
 
 
 

Dom za lasem

 

Dom wygląda zza lasu na drogę.
Droga biegnie lasem do domu.
Słońce z deszczem zajęte ogrodem,
choć nie zbiera nikt pracy ich plonu.
 
W oknach srebrne firanki pajęczyn,
zaś w kominie zalęgły się ptaki,
stara jabłoń do gruszy się wdzięczy,
a jej pień już zżerają robaki.
 
Dach dziurawy, zmurszałe podłogi,
piec rozsypał się całkiem z tęsknoty,
płot wyciągnął sztachety, jak nogi,
choć się stara weń życie tchnąć motyl.
 
 
 

Dym

 
Przez komin z pieca dym wyleciał,
to w lewo się, to w prawo snuje,
krąży, chce wrócić znów do pieca,
choć już go piec nie oczekuje.
 
Przysiadł pod lasem, w złotych liściach,
pochylił się nad senną rzeką
i o swym domu - piecu myślał,
choć piec już bardzo był daleko.
 
Myślał o ciepłe, które stracił,
o czasie, co tak szybko minął,
myślał. Noc wyszła w czarnej szacie
z lasu, a on się w niej rozpłynął.
 
 
 

Skrywane korzenie

 

Dziura zabita dechami,
dziura zabita w pamięci,
drabiniaste wozy z dyszlami,
na ścianach izby Wszyscy Święci.
 
Makatka "Goś w dom, Bóg w dom",
w sienniku słoma, piec z kafli,
drewniana ława, pod nią kot,
naftowa lampa i swąd nafty,
 
na co dzień chudy biały barszcz,
a placek z jabłkiem to od święta,
zabita dziura tak, że aż
o takiej nie chce się pamiętać.
 
Dziś, gdy studentom się wykłada,
i konsumuje Chateaubriand,
pamiętać o niej nie wypada,
takich "mieszczuchów" wielu znam.
 
 
 
Z tobą
 
Zaszyć się z tobą na końcu świata,
mieć dom z ogródkiem i psa,
i w srogie zimy przez długie lata,
czekać na wiosnę we bzach.
 
Z tobą w ogródku tym sadzić kwiaty,
maliny rwać, owoc róż,
z tobą przed burzą skryć się do chaty,
kiedy nadejdzie czas burz.
 
Z tobą zestarzeć się, jak jabłonie,
w sadzie obrosłym już w chwast,
z tobą doczekać aż życia koniec
w woskową zmieni nam twarz.
 
I z tobą ruszyć w ostatnią drogę
której nieznany jest cel.
Z tobą to wszystko osiągnąć mogę,
gdy weźmiesz pod rękę mnie.
 
 
 

Poszukiwanie

 

Szukałem ciebie wśród wielu dróg,
wśród marzeń moich i wspomnień.
O, gdybym spotkać ciebie mógł,
o, gdybyś przyszła do mnie!
 
Powiódłbym ciebie gdzie mój raj,
gdzie miłość, spokój, cisza,
tylko mi rękę swoją daj.
Tam nas by nikt nie słyszał.
 
Zbudowałbym nam wielki dom,
dom okien miałby wiele
i wciąż otwarte miałby drzwi,
chmurami dach wyścielę.
 
A nocą… szumiał będzie las,
przyjaciel nasz i druh.
wciąż czekam ciebie, patrząc w dal,
wytężam wzrok i słuch.
 
 
 

Jak ślimaka obrasta nas dom

 

O podróżach dalekich jak świat

marzyliśmy, pamiętasz, oboje,

ale coś nie puściło w świat nas -

nasza kuchnia i dwa pokoje.

 

Jak ślimaka obrasta nas dom             

z cegły, albo w bloku mieszkanie             

i suniemy przez życie jak on,             

aż nam życie powie już amen.             

Jak ślimaka obrasta nas dom             

z cegły, albo w bloku mieszkanie             

i suniemy przez życie jak on,             

aż nam życie powie już amen.

 

O wędrówkach po górach i o

pięknych rejsach na wyspy nieznane

marzyliśmy oboje, więc co

zrujnowało te nasze plany?

 

Jak ślimaka obrasta nas dom             

z cegły, albo w bloku mieszkanie             

i suniemy przez życie jak on,             

aż nam życie powie już amen.             

Jak ślimaka obrasta nas dom             

z cegły, albo w bloku mieszkanie             

i suniemy przez życie jak on,             

aż nam życie powie już amen.

           

Nie przeszkadzał w namiocie nam ścisk,

autostopem jazda i deszcze,

więc dlaczego dzisiaj tak żyć

nie możemy, rozumiem nareszcie:

 

Jak ślimaka obrasta nas dom             

z cegły, albo w bloku mieszkanie             

i suniemy przez życie jak on,             

aż nam życie powie już amen.             

Jak ślimaka obrasta nas dom             

z cegły, albo w bloku mieszkanie             

i suniemy przez życie jak on,             

aż nam życie powie już amen.

 

 

 

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024