Sytuacja geopolityczna, w której żyjemy coraz częściej skłania nas do myślenia o widmie wojny, konfliktu zbrojnego, który może się rozlać na nasz kraj. To realne zagrożenie powoduje, że bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, w ostatnich latach doceniamy wartość pokoju. To zagrożenie wywołuje też lęk o to, czy uda się nam ów pokój zachować.
Wojna przez ponad ćwierć wieku mojego pisania nie była tematem mojej twórczości. Wprawdzie konflikty zbrojne toczyły się w różnych zakątkach świata, jednakże poetycka refleksja na ten temat do mnie nie przychodziła. Sytuacja ta uległa zmianie w związku z agresją Rosji wobec Ukrainy. Wojna tuż za naszą granicą uświadomiła mi, że pokój nie jest dany nam niestety na zawsze, a czym dalej odsuwamy się w czasie od bezmiaru okrucieństwa II Wojny Światowej, tym zwiększa się ryzyko, że tego typu i tej skali konflikt może ponownie wybuchnąć. Prezentowane poniżej piosenki i wiersze to utwory powstało na przestrzeni kilku ostatnich lat. Są moim krzykiem o pokój, moją przestrogą przed wojną. Jedne są wyrazem wiary i nadziei, że pokój da się zachować, drugie wyrazem pesymizmu w tym względzie.
Krwi nie przelewaj nadaremno
Krwi nie przelewaj nadaremno,
swojej, a już tym bardziej cudzej,
masz jedno życie, życie jedno,
a w jednym życiu bezmiar złudzeń.
Odrzuć w krwiożerczych bogów wiarę,
nie mieszaj ich do swoich wojen,
nie składaj życia na ofiarę,
tym bardziej kiedy nie jest twoje.
W tętnicach, żyłach uwięziona
krew niechaj płynie swoim rytmem
tak długo, aż się nie dokona
życie i gdzieś w niebycie zniknie.
A gdyby przyszło ci ją przelać,
bo takie jest zrządzenie losu,
to nigdy po złej stronie nie walcz,
słuchaj do końca serca głosu.
Kawałki świata
Świat się rozsypał na kawałki,
jedni je kleją, drudzy tłuką,
w jednych kawałkach stare bajki,
a w innych karmią się nauką..
Ktoś komuś kradnie trochę świata,
inny kawałek ktoś w proch ściera,
mijają dni, miesiące lata,
coś rodzi się i coś umiera.
Świat na kawałki się rozsypał,
maleńki okruch mym mieszkaniem,
za oknem lipa, wielka lipa,
bo nie wiadomo co się stanie.
Cierniowych koron wyplataniem
zajmują się tyrani świata,
a ich poddani umieraniem.
Mijają dni, miesiące, lata.
Krzyży przydrożnych długi szpaler,
jak drogi, w bólu wszystkich łączy,
lecz nic nie zapowiada wcale,
że ten ból kiedyś się zakończy,
lecz nic nie zapowiada wcale,
że ten ból kiedyś się zakończy.
Krzyże sękate na ramiona
z rozkazu Pana biorą słudzy,
dźwigają je aż każdy skona,
na miejsce jednych przyjdą drudzy.
Krzyży przydrożnych długi szpaler,
jak drogi, w bólu wszystkich łączy,
lecz nic nie zapowiada wcale,
że ten ból kiedyś się zakończy,
lecz nic nie zapowiada wcale,
że ten ból kiedyś się zakończy.
Na chuście Świętej Weroniki
twarzy odcisków nikt nie zliczy.
poeta w smutku tkwi liryki,
pieniądze liczy handlarz zniczy.
Krzyży przydrożnych długi szpaler,
jak drogi, w bólu wszystkich łączy,
lecz nic nie zapowiada wcale,
że ten ból kiedyś się zakończy,
lecz nic nie zapowiada wcale,
że ten ból kiedyś się zakończy.
Lipna wiosna
Dokoła wiosna jak co roku
i jak co roku wszystko kwitnie,
lecz wdarł w tym roku się niepokój
do serca. Wiosna pachnie lipnie.
To nie przez lipy lipnie pachnie,
lecz przez złe wiatry, te od Wschodu,
miast wiosny objął dzisiaj strach mnie,
więc by się cieszyć brak powodu.
Wiosna przeminie, jak co roku,
nadejdzie lato, przyjdzie jesień,
a po niej zima, lecz niepokój
ze mną zostanie. Źle dzieje się.
Warszawski sierpień
Wciąż krwią poległych pachnie sierpień,
wciąż się zaczyna syren wyciem,
łapie za gardło i za serce
straconym tak przedwcześnie życiem.
Entuzjazm zmalał z pierwszym trupem,
w kanałach ugrzązł i nie wyszedł.
Płomiennych mów nie czas, lecz skupień.
Czas wsłuchać się w grobową ciszę.
Tysiące utraconych istnień,
dzieci złożonych na ofiarę
za zwycięstw perspektywy mgliste,
za niczym niepodpartą wiarę.
Bohaterowie tamtych czasów,
piękni i młodzi, z czystym sercem.
dziś bardziej niż o pamięć naszą,
prosiliby, by nigdy więcej.
Nie pisałem jeszcze wiersza o wojnie
takiej ze stertami trupów
I z tchórzostwem i męstwem
na przemian
w ludziach
i w człowieku.
Jaskółki latają nisko,
zwiastując deszcze nalotów,
a złoto znowu jest w cenie
i każdy trzyma swoje.
Po wszystkim będzie znów pięknie
i rany zaczną się bliźnić,
psy pozbieramy z ulicy
i zmarłych z miejskich parków.
I zbudujemy pokój,
a raczej go zbudują
ci, których wnuki ujrzą
znów niski lot jaskółek.
Bóg wie
- Czemu bezczynnie patrzy Bóg,
gdy wróg do wojny się sposobi?
Przecież by go powstrzymać mógł.!
- Bóg wie co robi.
- Dlaczego nie powstrzyma rąk,
którymi mąż swą żonę pobił.
Czemu jej nie oszczędził mąk?
- Bóg wie co robi.
- Katolik, muzułmanin, żyd -
ofiary nienawistnych fobii,
a nie odpowie za to nikt?
- Bóg wie co robi.
- Logikę nieczytelną ma,
ten Bóg, więc ja rozumiem, że
to wszelkie zło na ziemi trwa,
lecz po co? - To Bóg jeden wie.
Niezmienne zmiany
Jak pokój kończy kiedyś wojnę,
tak wojna kończy kiedyś pokój,
lata spokojne w niespokojne
przechodzą, światło ginie w mroku.
Wielkie systemy religijne
czas w końcu zmienia w gruzowiska,
z których znienacka, tak, jak w filmie,
nowej religii źródło tryska.
Po starych pozostają młodzi,
po silnym ciele wątły szkielet,
susza przychodzi po powodzi,
a po niej znów, jak z cebra, leje.
W teatrze nowe scenografie,
nowych aktorów nowe role
czas zmieni w stare fotografie.
Pomnik się chwieje na cokole.