Na ryby
Żony, jak żony siedzą w domu,
no a my , jak my, tak jak gdyby
nic, lecz przed dziećmi po kryjomu
jedziemy paczką swą na ryby.
Nad wodą małą i nieczystą,
(nie o niej Adam strofy klecił),
rozpaliliśmy wpierw ognisko
bawiąc się przy tym tak, jak dzieci.
Choć Józek spalił sobie włosy,
gdy denaturat lał do ognia,
to czuł się świetnie, padły głosy,
że bez tych włosów wręcz odmłodniał.
Grzegorz i Stefan już karetką
pędzą z powrotem na sygnale,
zbyt ostro pili, nie ma "letko"
a obaj byli po zawale.
Już się grillowa na patykach,
tak, jak należy, z wolna kręci,
a do remizy Piotr pomyka
z nadzieją, że tam coś zanęci.
Miejscowi wnet go obstąpili
i mu sprawili takie lanie,
że po dziś dzień nasz Piotrek kwili
gdy je przez rurkę drugie danie.
Nad ranem kiedy dogasł ogień,
i czekał już nas powrót prędki,
to uświadomiliśmy sobie,
że ktoś nam w nocy rąbnął wędki.
Powracaliśmy z wędkowania
bez wędek i rzecznych mecyji,
a że się zbliżał czas śniadania,
czuliśmy klimat wielkiej chryi.
Pragnąc uniknąć żonek krzyku,
chcąc słyszeć głosy ich anielskie,
wzięliśmy wszyscy ze sklepiku
rolmopsy i koreczki helskie.
Żonom daliśmy w progu dary,
a one tak, jak zwykle miłe,
wrzasnęły, że możemy sobie
ten słoik z puszką wsadzić w tyłek.
Ideał
Pewien poeta kochał ją,
jak wariat, bez opamiętania,
lecz ona na to: - no to co?,
ja od poety wolę drania!
Agronom - delikatny chłop,
wzrokiem przemierzał ją i mierzył,
ona pragnęła zaś, by łotr
do niej szelmowsko zęby szczerzył.
I katecheta cichy tak,
jak dzwonki w poście przy ołtarzu,
być z nią niezwykle byłby rad,
lecz ona śni o zadymiarzu.
Kowal, nieśmiały, chłop jak dąb,
w kuźni jej miłość wyznał szczerze,
a ona na to: ależ skąd,
musiałbyś być facetem - zwierzem.
I lekarz, który dobry był,
jak mało który dziś w szpitalach,
choć o niej marzył, o niej śnił,
niestety, nie miał nic z brutala.
W końcu się znalazł taki co,
spełnił wymogi jej wysokie.
Odkąd ze sobą w związku są,
ogląda świat podbitym okiem.
Morał z historii owej jest
dla mądrych już do przewidzenia -
dziękujmy Bogu za to, że
nie wszystkie spełnia nam marzenia.
Leż spokojnie
Rzekł do żony mąż w ciemnej mogile:
- nie odkopuj się, proszę, co chwilę,
bo dość zimne to lato,
a gdy grabarz łopatą
nas znów grzebie, to ciekną mu gile.
Złośliwa do samego końca
- Śpij w pokoju! - mąż powiedział w Białołęce
do swej żony, co umarła dziś w łazience,
do swej żony, co umarła dziś w łazience,
- Śpij w pokoju! - mąż powiedział w Białołęce,
lecz złośliwa cholera
spać tam się nie wybiera,
więc nad zmarłą musiał sobie umyć ręce,
lecz złośliwa cholera
spać tam się nie wybiera,
więc nad zmarłą musiał sobie umyć ręce
w Białołęce,
w łazience,
nad zmarłą musiał sobie umyć ręce,
w Białołęce,
w łazience,
nad zmarłą musiał sobie umyć ręce.
Śpij w pokoju,
śpij w pokoju,
śpij w pokoju, nie w łazience
bo nad zmarłą,
bo nad zmarłą,
ciężko sobie umyć ręce.
Po czterdziestce
Wszyscy faceci po czterdziestce
Są pewni, że potrafią jeszcze
Zawrócić w głowie osiemnastce
Zawsze, gdy tylko im się zachce.
Fakt ten u żon jest źródłem drwin,
Mówią:
- wprowadźcie słowo w czyn
albo przestańcie wciąż tkwić w błędzie,
ze się spodoba stary pierdziel
młodej blondynie z dużym biustem.
Próbują zdławić tak rozpustę,
Która pod czaszką chłopa drzemie.
Mąż, który nie jest bity w ciemię
Przyzna swej żonie, że ma rację,
Poda bambosze i kolację,
Zaś drugi, co jest w ciemię bity
Zrobi skok w bok od swej kobity.
Z czasem powróci ów mąż drugi,
Z nim zaciągnięte wrócą długi,
I złość, i żal niewysłowiony.
Do kogo? Jasne, że do żony.
Małżeński paradoks
Chociaż żona sączy jad,
wszyscy wiedzą - mąż to gad.
Żona raptusa
Nikt nie patrzy na jej kibić,
mąż mógłby bić.
Epitafium lidera
Żona jedną nogą już na tamtym świecie,
lecz on od niej lepszy, pierwszy jest na mecie.
Epitafium niewiernej żony
Nie miała niewierna żona tego planu,
zasypiała z panem, a zasnęła w Panu.
Epitafium haremu
Tu leżą wszystkie moje żony,
panom w mogiłę wgląd wzbroniony!
Poradnictwo małżeńskie
Jak z jedną żoną, mężem wytrwać?
To problem wielki i odwieczny.
Trzeba być ślepym, niemym, głuchym,
Albo mieć kredyt hipoteczny.
Otwarty związek
On grał na wielu instrumentach,
A ona też nie była święta.
Nie w porę
Gdy mąż kona, biedna żona
martwi się szalenie,
bo do wczoraj trumny były
w promocyjnej cenie.
Żony inwestorów giełdowych
Widzą po mężów interesach,
czy jest na giełdzie hossa, czy bessa.
Żona lotnika
Zawsze wyczuje,
Gdy mąż kołuje.