18 września 2019
Limeryki Seks w pewnym mieście

Poezja czasu "Dobrej Zmiany" 

Ukochana "Dobra Zmiana"
 

Skala zmian, jakie zachodzą w ostatnich latach w naszym kraju, jest imponująca, a wszystkie one są największym dobrem, jakie natchnieni politycy mogą dać swemu narodowi. Mamy wreszcie niezależność. Wprawdzie w Unii Europejskiej już nikt się z nami nie liczy, ale my liczymy, że liczyć się będą i ta wiara i wewnętrznie odczuwana duma jest najważniejsza. Mamy nowy, cudowny Trybunał Konstytucyjny z niebywale obiektywną i kompetentną Panią Prezes, wyłonioną z jawnym poparciem znakomitych autorytetów prawniczych Krajową Radę Sądownictwa, która jest niezwykle apolityczna, obiektywna i strzeże niezależności sędziów, mamy wreszcie dobrą, obiektywną, wielogłosową Telewizję Publiczną. Przybywa pomników, rond, ulic, szkół i wszelakich dzieł, którym patronuje najwybitniejszy z polskich prezydentów - Lech Kaczyński, a do tego nie mamy uchodźców, wiatraków, in vitro. Przybywa coraz więcej stref wolnych od LGBT, Kościół walczy dzielnie z zarazą, mnożą się współfinansowane z publicznych pieniędzy wielkie dzieła ojca Tadeusza Rydzyka. Gdy dodamy do tego, że wreszcie nikt nie musi zbierać truskawek, czy malin, a w niedzielę można tłumnie pójść na mszę, a nie do niemieckiego hipermarketu, to widać, jak wiele dobra doświadczamy w ostatnich czasach. Zwyciężamy w wojnie z kornikiem drukarzem i ogólnie jest po prostu bardzo dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Próżne więc są narzekania opozycji, bo jak kiedyś powiedział nasz nieformalny, a ukochany przywódca o sobie i swojej formacji "nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne". 

 

Poeta nie na żadne +
 

Ja - poeta gorszego sortu, a przy okazji albinos, codziennie rano, gdy patrzę w lustro widzę, że biały jest biały i za cholerę nie jestem w stanie dostrzec, że jest czarny, więc wbrew dominującej w kraju euforii, piszę smutne wiersze, którymi pragnę się w tym miejscu podzielić. Jak nigdy wcześniej, chciałbym, aby to co piszę okazało się z perspektywy czasu brednią, wyrazem mojej niedojrzałości, głupoty, uprzedzenia. Jeżeli tak będzie, to choć się w oczach czytelników skompromituję, będę naprawdę szczęśliwy. Obawiam się jednak, że bardziej prawdopodobne jest to, że okażę się prorokiem złej nowiny, która się niebawem urzeczywistni.   

 

 

Raport z odobrzałego państwa 

 

Dobro rozlało się strumieniami

po wsiach i małych miasteczkach.

Pomimo barykad ustawianych przez złych ludzi

wlewało się też do miast powyżej pięćdziesięciu tysięcy.

 

Stolica zdawała się bronić przed naporem dobra,

ale i tam zauważono strużki

podmywające zmurszałe konstrukcje.

 

Pod naporem dobra zło zanikało,

skrywało się pod jego powierzchnią.

 

Zdarzały się w końcu przypadki,

że dobro zalewało dobro,

ale i tak to dobro było lepsze,

więc płakać nie należało

 

Nie spostrzeżono momentu,

gdy już wszyscy byliśmy na dnie,

zatopieni bezmiarem dobra.

 

Śmierć, jak każda śmierć,

była nieodwracalnie przykra,

ale wódz podkreślał do końca,

że w dobrym towarzystwie,

w dobrym stylu

i dla naszego dobra.

 

 

Kolejny wiersz traktuje o dzieleniu społeczeństwa przez polityków i radykalizacji postaw.

 

 

Dwa ognie

 

Sygnałem do rozpoczęcia gry

była syrena

zwiastująca strajk w stoczni

a może katastrofę samolotu

czy jakiś marsz lub protest

przeciwko albo w obronie

 

piłka zaczęła latać

obijając to tego to tamtego

po łokciach

kolanach

tyłku

nerkach

i głowie

 

zbici w milczeniu schodzili z boiska

a gra toczyła się nadal

 

każdy z graczy rozpamiętując zbitych z własnej drużyny

ciskał z coraz to większym impetem 

piłkę w przeciwnika

 

to była kwestia czasu

gdy do gry włączyli się kibice

 

piłkę zastąpiły kamienie

a zbitych 

zabici.

 

 

W zaistniałych okolicznościach poeta ma problem z tym o czym pisać. Czy może uciekać od tu i teraz do tematów o uniwersalnym pięknie, prawdziwym dobru, czy jednak rzeczywistość wymaga tego, by pisać właśnie o niej?

 

 

Wybór tematu

 

Pamięci Piotra Szczęsnego

 

Mógłbym napisać wiersz o musze

uwięzionej na wieki 

w bursztynie

 

rozpaczać nad jej przerwanym lotem

 

albo wiersz 

o tajemniczym australopiteku 

przetrzymywanym w gablocie 

Muzeum Historii Naturalnej

 

nie musiałbym się wówczas mierzyć

z problemem pewnego starszego pana

aspirującego do miana 

emerytowanego zbawcy narodu

 

pozostaje jednak pytanie

 

co mucha i australopitek

obchodzą zwykłego szarego człowieka

wdeptywanego w ziemię

stopami starego "zbawcy"?

 

 

Wszelkie rewolucje i "dobre zmiany" wymagają urobienia suwerena. Przekonania go do swoich racji. Proces ten ma moim zdaniem coś wspólnego z praniem.

 

 

Pranie mózgu

 

Należy zacząć od namaczania

wiadro pomyj tu będzie jak znalazł

 

mózg ugniatamy 

i pozwalamy mu się nasączyć

 

nie idzie

to ugniatamy aż pójdzie

 

wsypujemy słuszną miarę detergentu

tak na oko jakieś pięćset plus

 

powinno wystarczyć

 

i dalej ugniatamy 

zaczynając przy tym pocierać

 

wynurzamy

 

podtapiamy

 

i znowu wynurzamy

by mózg pojął różnicę

i puścił wszystkie brudy

do których się zdążył przywiązać

 

potem już tylko płukanie

w wodzie 

wodzie 

wodzie

lejącej się strumieniami

z narodowego telewizora

i radioodbiornika

 

na koniec mocno wyżąć

wstrząsnąć

i pozostawić do obsuszenia

 

czynności w razie potrzeby

powtarzać zgodnie z instrukcją

aż do uzyskania na trwałe

dobrej zmiany.

 

 

Procesy są istotnym elementem wszelkich "dobrych zmian", a "czarownicę" zawsze trzeba znaleźć i przykładnie osądzić.

 

 

Proces

 

proces ostatniej czarownicy

na pewno się jeszcze nie odbył

 

chwilowy zastój w tym względzie

trzeba wnet będzie nadrobić

 

na razie ze stosu kandydatek

wyłuskać należy tę jedną

 

czym bardziej będzie mądra

tym łatwiej w oczach głupców 

można ją będzie ośmieszyć

 

i piękna musi być piękna

bo takim pluć i złorzeczyć

to cnota i powód do dumy

 

obrońcy jeżeli się znajdą

my potem też ich znajdziemy

 

prawo łaski zostawiamy dla siebie

tak na wszelki wypadek

gdyby przypadkiem z popiołu

zaczęła kiełkować prawda

 

kiedy zwęglone szczątki

dogasać będą pod wieczór

ostatni płomień ugasi

nieznośne pragnienie buntu.

 

 

Brak akceptacji dla tego, co dzieje się wokół, a jednocześnie doświadczenie bezskuteczności aktywnego oporu, prowadzi do udania się na emigrację, wewnętrzną emigrację.

 

 

Emigracja wewnętrzna

 

Nie mogąc dłużej wychodzić z siebie

i słuchać nowin coraz to lepszych

postanowiłem do siebie wrócić

 

w zaistniałych okolicznościach

normalny powrót nie był niestety możliwy

 

trzeba było podjąć dramatyczną decyzję

o emigracji

o desperackiej ucieczce 

do własnych myśli

o własnych sprawach 

i o zajęciach tak skromnych,

że nieistotnych dla budowniczych 

nowego dobra

nowej prawdy 

i piękna w zupełnie nowej odsłonie

 

czarny telewizor na białej ścianie salonu

stał się teraz inną wariacją 

jakby obrazem Malewicza

 

gazetami uszczelniłem okna

i zabezpieczyłem szafki przed kurzem

 

uczyłem się nowego języka -

ja

mi

mnie

mój

moje

siebie

sobie 

o sobie

 

mój dom

mój kraj

moje czekanie 

z moją nadzieją

na wasz niechybny upadek.

 

 

Jak u Meterlincka wkoło sami ślepcy, jak na obrazie Pietera Bruegla ich przywódca - sędziwy starzec, z pomocą kompanów, chce wyprowadzić swych współbraci z ciemności, czego efekt jest oczywistą oczywistością.

 

 

Ślepcy

 

Marchewka suwerenowi

wyciągniętemu z kapelusza 

za uszy

po prostu się należała

 

rzeźnikowi zaoferowano 

stanowisko neurochirurga

nie wahał się go przyjąć

 

wolne sądy 

przestały nareszcie być wolne

bezwolność okazała się dobrą zmianą

 

z zagranicznych depesz

zniknęły polskie obozy

poza jednym wielkim narodowo-radykalnym

 

na końcu drogi

nad urwiskiem

krok do przodu

narodu.

 

 

Pieter Bruegel, "Ślepcy prowadzący ślepców", 1568.

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2019

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2019