14 grudnia 2016
Wiersze religijne, wiara w poezji.

Moje wiersze w "Antologii Letniej Grupy Poetyckiej Ogród Poetów", 
Seria "Z szuflady poety XVI", Wydawnictwo rafalbrzezinski.info, Brodziszów 2016.

W Antologii Letniej Grupy Poetyckiej Ogród Poetów ukazało się pięć moich wierszy.

Zapraszam Państwa do lektury.

 

Droga

 

Droga złażona tak, jak buty,
i tak dziurawa, jak i one,
ot taka w sam raz dla pokuty,
wiedzie w nieznaną świata stronę.

 

Dokoła jakbyś makiem zasiał,
cicho, nie psuje nic wrażenia,
jakby ta droga wiodła prosto
do kresu w świecie tym istnienia.

 

Myśl jedna mąci inne myśli,
w mej głowie, gdy w dolinę ciemną
wchodzę: - gdzie teraz są ci wszyscy, 
co przeszli drogę tę przede mną?.

 

Pytanie to bez odpowiedzi
w przydrożnym gubi się ruczaju
a ja się zbliżam wciąż do kresu
tej drogi, w piekle, albo w raju.

 

 

Samotność w górach

 

Mgły poranne zasnuły schronisko,
a ja z kubkiem z gorącą herbatą
patrzę w nocne, dogasłe ognisko,
nostalgiczne jest w górach to lato.

 

Tam w oddali, gdzie srebrzą się świerki,
gdy zza chmury się słońce przedziera,
drżą na igłach srebrzyste kropelki
rosy, która powoli zamiera.

 

Spakowany już plecak przy nodze,
dosyć ciężki, jak bagaż doświadczeń,
który czasem pomaga mi w drodze,
czasem ciąży. Na zdjęcie Twe patrzę.

 

I się pytam wpatrzony w Twe oczy,
których błękit nie równa się z niczym:
- czym mnie jeszcze Ty w życiu zaskoczysz,
z jakich natchnień, czy z jakich to przyczyn?.

 

Przecież razem mieliśmy w te góry
ruszyć szlakiem tym łatwym lub trudnym,
a tymczasem sam idę ponury,
smutno patrząc na świat taki cudny.

 

Trzeba ruszać, bo słońce już wyszło,
i już ze snu w krąg budzi się życie,
już po łąkach rozeszły się owce,
i już beczą, a mnie chce się ryczeć.

 

 

Na ryby

 

Żony, jak żony siedzą w domu,
no a my , jak my, tak jak gdyby
nic, lecz przed dziećmi po kryjomu
jedziemy paczką swą na ryby.

 

Nad wodą małą i nieczystą,
(nie o niej Adam strofy klecił),
rozpaliliśmy wpierw ognisko
bawiąc się przy tym tak, jak dzieci.

 

Choć Józek spalił sobie włosy,
gdy denaturat lał do ognia,
to czuł się świetnie, padły głosy,
że bez tych włosów wręcz odmłodniał.

 

Grzegorz i Stefan już karetką
pędzą z powrotem na sygnale,
zbyt ostro pili, nie ma "letko"
a obaj byli po zawale.

 

Już się grillowa na patykach,
tak, jak należy, z wolna kręci,
a do remizy Piotr pomyka
z nadzieją, że tam coś zanęci.

 

Miejscowi wnet go obstąpili
i mu sprawili takie lanie,
że po dziś dzień nasz Piotrek kwili
gdy je przez rurkę drugie danie.

 

Nad ranem kiedy dogasł ogień,
i czekał już nas powrót prędki,
to uświadomiliśmy sobie,
że ktoś nam w nocy rąbnął wędki.

 

Powracaliśmy z wędkowania
bez wędek i rzecznych mecyi,
a że się zbliżał czas śniadania,
czuliśmy klimat wielkiej chryi.

 

Pragnąc uniknąć żonek krzyku,
chcąc słyszeć głosy ich anielskie,
wzięliśmy wszyscy ze sklepiku
rolmopsy i koreczki helskie.

 

Żonom daliśmy w progu dary,
a one tak, jak zwykle miłe,
wrzasnęły, że możemy sobie
ten słoik z puszką wsadzić w tyłek.

 

 

Kuracjuszka

 

Pani Stefania z wioski pod
jakąś podobnie lichą wioską
modli się co dzień, bo gdzie płot
tam i figurka z Matką Boską.

 

- Ło Matko Bosko dobro spraw,
żebym dostała skierowanie
do sanatorium, bo mój chłop
jest w bardzo opłakanym stanie.

 

No i dostała - Lądek Zdrój,
więc już nieważny jest obrządek,
choć stary wołał - Babo stój! -
to jej już w głowie tylko Lądek.

 

Kiedy z przystanku PKS
ruszała Stefka kuracjuszka,
to jej wygrażał mąż - zły bies:
- nie wpuszczę babo Cię do łóżka!.

 

Lecz jej już w przyszłość gnała myśl,
czy jej z parafii ksiądz odpuści,
jeżeli jakiś z Lądka miś
ochoczo ją do łóżka wpuści?

 

- Odpuści!, ja go dobrze znam,
w końcu nie skąpie mu ofiary,
a jak już mi odpuści ksiądz,
to i odpuści mi mój stary.

 

Moralny problem z głowy ma
lecz niemoralny jej doskwiera:
- czy przed wieczorem radę da
zaliczyć trwałą u fryzjera?.

 

Ludzie gadają: - chcieć to móc,
więc dała radę, bo tak chciała
i by rozbudzić męska chuć
zmysłowo się podmalowała.

 

Gdy "pucio-pucio" zespół rżnął
ona już niezłe miała wzięcie,
u Pana Mietka, który rok
trzydziesty piąty był na rencie.

 

I wpadła w oko temu z Tych,
co tak naprzykrzał się tym w ZUS-ie,
że w tym sezonie trzeci raz
w ośrodku tym był na turnusie.

 

Wybrała Mietka, bowiem on
wydawał dobry się w te klocki,
mówiły inne o nim, ze 
jest niczym TENS, albo bicz szkocki.

 

Przy nim nabrała nowych sił.
Wracając, myśli w trakcie drogi,
Ach jakaż moc przedziwna tkwi
w tym Lądku i w balneologii.

 

 

Wypoczynek

 

Stefan, co robi na budowie,
nie stroni od niedrogich winek,
lecz oprócz winek myśl ma w głowie:
- żona mieć musi wypoczynek!.

 

A wypoczywa się najlepiej,
tam gdzie jest wielkich jezior strefa,
więc na Mazury Stefan jedzie
z małżonką, bo tak lubi Stefan.

 

Żona wolałaby nad morze:
do Dąbek, Mielna, czy Juraty,
lecz Stefan wie, że tam jest gorzej,
że urlop tam to same straty.

 

Gdy na Mazury dojechali,
Stefan do żony krzyknął: - Stara,
rozkładaj namiot, ino żwawo,
nie guzdraj się i bardziej staraj!.

 

Namiot już stoi, żona kończy 
dmuchać materac, mościć gniazdko,
a Stefan gna, jak jeleń rączy,
z piwkiem za jakąś osiemnastką.

 

Lecz żonie, by nie było smutno,
że wpadł z dziewczęciem tym do wody,
komendę rzucił jasną, krótką:
- idźże do lasu na jagody.

 

Żona zebrała jagód miskę
i Stefan spożył miskę całą,
a gdy spytała go: - czy dobre?,
on odrzekł: - dobre, ale mało.

 

Wysłał ją potem, żeby chrustu 
przyniosła, bo czas na ognisko,
a przecież są w partnerskim związku,
więc on nie musi dbać o wszystko.

 

Wystarczy już, że kupił worek
ogórków żonie i słoiki,
i że zamówił już na wtorek
maślaków całe dwa koszyki.

 

Jeżeli do tej listy dodam,
dwa wiadra leszczy świeżych co dzień,
to każdy przyzna, ze ten Stefan 
to mąż na medal i dobrodziej.

 

Ku zachodowi dzień się chylił,
gdy żona wciąż skrobała leszcze,
a Stefan poczuł zew w tej chwili,
więc wrzeszczał: - stara długo jeszcze?.

 

- Już kończę, kończę, zaraz idę -
odparła żona, żeby przestał
drzeć się, a potem, jak mówiła,
grzecznie skończyła i odeszła.

 

Stefan zdziwienia swego nie krył,
gdy opłakiwał żonę w szynku:
- Jak mogła odejść tak, niewdzięczna,
w dodatku w trakcie wypoczynku?

 

 

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2019

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2019