Metapoezja to ogół utworów poetyckich, których tematem, głównym wątkiem, bądź jednym z wątków jest poezja. Innymi słowy to poezja o poezji, o jej tworzeniu, o funkcjonowaniu, o relacji poeta i jego dzieło, poeta - czytelnik, o poetyckich inspiracjach, motywacjach, problemach, o procesie twórczym, o odbiorze utworu poetyckiego, o jego związku z autorem, czy też o jego emancypacji. Metapoezja może dotyczyć poezji własnej, bądź też innych autorów. Podmiot liryczny może być więc zarówno twórcą, jak i rececenzentem twórczości, czytelnikiem, odbiorcą. Refleksja metapoetycka może być zarówno poważna, jak i humorystyczna, czy wręcz satyryczna. Metapoezja realizowana być może zasadniczo we wszystkich dostępnych gatunkach poetyckich. Utwory metapoetyckie stanowią element składowy większej całości, jaką jest metaliteratura.
Katarzyna Walotek-Ściańska w artykule "Spojrzenie Orfeusza" zauważa, że utwory metapoetyckie stanowią dla czytelnika szansę poznania nie tylko świata poetyckiego, który zaprezentowany jest w utworze, ale i warunków decydujących o kształcie tego świata, czyli ma szanse poznać pewne praktyki pisarskie. Autorka zauważa, że aby takie poznanie było możliwe, konieczny jest pewien wysiłek:
"Utwór metapoetycki wymaga od nas wejścia w trzy role: czytelnika, wykonawcy i badacza. Warto otworzyć się na ten niezwykły rodzaj komunikatu. Aby relacja: utwór metapoetycki, autotematyczny – ja była prawdziwa, musi być oparta na autentycznej świadomości poetyckości (musimy rozumieć, że jest to komunikat nastawiony na samego siebie, na pokazanie swojej struktury w szczególny sposób uporządkowany, „zorganizowany”). Analizowanie i interpretowanie utworów metapoetyckich, odkrywanie warstwy metapoetyckiej pozwala zrozumieć, czym jest poetyckość, czym są sensy naddane, operacje poetyckie, co może poeta, jak projektuje przestrzeń, co go ogranicza. Mamy szansę zajrzeć do gabinetu poety, do miejsca, gdzie powstają utwory, zobaczyć poetę w trakcie pracy".
Zainteresowanych odsyłam do całego artykułu - Katarzyna Walotek-Ściańska, Spojrzenie Orfeusza.
Utwory metapoetyckie pojawiają się w mojej twórczości od samego początku. Już w debiutanckim tomiku "Kasyno życia" można znaleźć kilka wierszy metapoetyckich. Traktują one przede wszystkim o relacji poeta - poezja, o relacji z jednej strony niezwykle bliskiej, z drugiej trudnej, o próbie wzajemnego zrozumienia, ułożenia sobie życia, o wzajemnym poznawaniu się i o ostatecznie wzajemnym odejściu z tego świata. W tych wierszach poezja nie jest synonimem liryki, ogółu dzieł poetyckich, ale synonimem wyłącznie twórczości podmiotu lirycznego tych wierszy.
Ona jedna nie milknie
kiedy cichnie życie
nie odchodzi ode mnie
gdy inni odchodzą
gdy ją kocham
i gdy nienawidzę
jest ze mną
jest przy mnie
jest we mnie
ona jedna rozumie mą duszę
ja czasami jej nie rozumiem
lubi zwodzić me myśli nad przepaść
abym zrzucał je na świat
do ludzi
ona jedna nie powie mi żegnaj
choć czasami odchodzi ode mnie
lecz powraca znów wielka i piękna
rozpalona jak węgle drzewne
ona jedna osłodzi mą pustkę
kiedy umrę zapłacze na grobie
i choć mówić zapragnie płomiennie
to już więcej niczego nie powie.
Spotykam Cię daleko
na krawędzi wyobraźni
mieszkasz pod zasłoną powiek
przebiegasz trzęsawiska myśli
i wąwozy wspomnień odkrywasz na nowo
żyjesz pośród marzeń wzniosłych
i rozpustnych nocnych snów
i dlatego może jesteś
grzesznicą najświętszą
eksplozjo liryczna.
Oskarżam poezję
za nieprzespane noce
za kaleczenie serca
za słomiany ogień
za skrzydła niezdolne do lotu
za gwałt na moim wnętrzu
za czas teraźniejszy
przeszły
i przyszły
Oskarżam poezję
za zdradę stanu równowagi
za przewrotność
za niestałość
za ulotność i zwodniczość
za moje życia błędy
A za co siebie oskarżam
oskarżam siebie za poezję
i proszę dla nas
o najwyższy wymiar kary
skazanie na siebie.
Żyjesz, bo kochasz,
że kochasz — piszesz,
że piszesz — czujesz,
że czujesz — gnijesz.
Poezja, proza — wszystko dramat,
przez fatum kartka zapisana,
wiatr drze klepsydrę na cmentarzach,
już twoja twarz jest w innych twarzach.
Poezja, proza — farsą wszystko,
jak gówno dzieło w sercu przyschło,
wiatr na cmentarzu dzwon kołysze,
gdy słyszę, że już cię nie słyszę.
Wybacz POEZJO, lecz są chwile,
gdy więdną kwiaty w twych bukietach,
wiatr gasi świece na mogile
i „kurwa mać” — pisze poeta.
W tomie wierszy "Hamlet współczesny" utwory metapoetyckie, bądź też wątki metapoetyckie w wielu wierszach powracają, choć w nieco odmiennym kształcie. W wierszu rozpoczynającym ten cykl główny bohater to zbuntowany podmiot liryczny, który emancypuje się od swego stwórcy, śmierć poety uwalnia go z więzów współzależności i pozwala mu się w pełni narodzić, zacząć żyć samodzielnie. Jego życie to wprawdzie "trzy dni do zmartwychwstania", ale to wystarczy.
złożył ofiarę Bogu
z liter na papierze
i coś o zdradzie szepnął
mimochodem
i wyszedł z domu
wolnym krokiem do ogrodu
tam chwycił ziemię chłodną
w swoje ręce drżące
usłyszał kroki
to krytyków oddział zbrojny
w teorie wierszy
i w tendencje
i w konwencje
szedł by go pojmać
liryczny podmiot
zdrajca twórcy
kroczył przodem
śmiał się lirycznie
wpadł w objęcia swego pana
a potem
przez trzy dni
do zmartwychwstania
to on był
m i s t r z e m
Stwórca czuje się w tym tomie zdradzony przez swego bohatera, przez swe dzieło, czego wyraz daję w jednym z ostatnich wierszy tego cyklu.
który strugałeś mi ołówki
i zamiatałeś brud spod stopy
dzisiaj się chełpisz swoim życiem
i moich piór stępiłeś groty
barwny makijaż parafrazy
zniekształcił skroni twych pierwowzór
masz twarz co w sobie ma sto twarzy
twe szaty szyte z setki wątków
przekląć cię
wysłać na dno piekieł
nie mogę
choć mam taką wolę
przetrwałeś
trwasz
i wieki przetrwasz
aż papier ciała zgładzą mole
Co więcej, nawet gdy "papier ciała zgładzą mole" bohater tego cyklu - podmiot liryczny nie zostanie unicestwiony, bo i w zaświatach znajdzie swoje miejsce.
z wyroku Pana podzieleni
na więźniów
Piekła
Czyśćca
Nieba
zmarli: wybrani potępieni
- każdy z nas poszedł tam gdzie trzeba
potem przybyło grono liczne
przy ich odcieniach
niczym tęcza
postacie śmieszne i tragiczne
z dramatu
z prozy
oraz z wiersza
zaczęto sądy
Bóg i Szatan
i Stróż Przedniebnych Międzyczasów
ważyli księgi wad i zalet
rejestry błędów oraz zasługl
ecz wciąż na równi stały szale
a wyrok sądu wisiał w próżni
zbyt różnorodni by żyć w Chwale
zbyt mało Piekłu byli dłużni
i zbyt prawdziwi aby w Czyśćcu
ich kręgosłupy ponaginać
a nie przekłamać
tak ich stworzono
zbrodnią kłamstwa byłaby jakakolwiek
zmiana
cóż więc mam robić
Bóg zapytał
echo pytanie powtórzyło
i Czyśćca Stróż
i Szatan wzdychał
i głupio sędziom się zrobiło
Bóg chciał się modlić
lecz do kogo miał wznieść modlitwy swe
tragiczne
nie były w planach Odkupienia
Nieba i Piekła Mimetyczne
podmiot miał konać ze swym twórcą
w ostateczności z czytelnikiem
a on
w zaświaty wzleciał z duszą
bo bezcielesne posiadł życie
Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku były czasem, gdy zostałem najmłodszym członkiem Związku Literatów Polskich, co było dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem, tym bardziej, że w oddziale krakowskim było bardzo wielu wybitnych poetów i prozaików. Niestety to był też okres, w którym sukcesywnie te wybitne postacie opuszczały szeregi ZLP, przenosząc się do SPP, a związek, w moim odczuciu, zaczął się marginalizować, tracić na znaczeniu, do głosu dochodziły osoby coraz mniej wybitne, a jednocześnie coraz bardziej niezdrowo ambitne. Podobnie jak wcześniej - w latach osiemdziesiątych, królowało też i wtedy przekonanie, że poeta współczesny nie powinien rymować, a wiersze im bardziej były niezrozumiałe, "zaplątane", nijakie, tym uważane były za lepsze. To wszystko skłoniło mnie do napisania i opublikowania w tomie utworów humorystycznych i satyrycznych "Kij w mrowisko", wydanym przez ZLP Oddział w Krakowie wiersza "Protest". Wiersz ten jest wyrazem mojego młodzieńczego buntu przeciwko zastałej rzeczywistości, oczekiwania zmian. To też wyraz frustracji po początkowej euforii związanej z faktem bycia członkiem organizacji zrzeszającej tak zwanych zawodowych literatów.
Literaci od litery
Ci literaci od literatek
dla pustej sławy i kariery
pegaza chcą poskromić batem
jak wynędzniałą starą szkapę
co trochę ślepa jest i głucha
i tylko bata głosu słucha.
Bezkarnie gwałcą boskie Muzy w burdelu
domu twórczej pracy
który przybłędom-wieszczom służy
gdyż tutaj wszyscy ci prostacy
znajdują posłuch i oklaski.
Ich wzrok nie wyszedł z mroku jaskiń platońskich
słońce tam nie wpada.
Za jakie grzechy ta zagłada
lawina słów nieociosanych
ten potok wierszy pogmatwanych lecz nie zamysłem
a głupotą?
Sączy się trucizny potok
gangrena zżera filologię
a wierszokleta jest półbogiem.
Poezji dziś Zeusa trzeba
żeby postrącał karły z nieba
a słowo znów uczynił słowem.
Nie może dłużej stać na głowie
to co powinno stać na nogach.
Tymczasem
mowa-trawa
woda
woda
i woda.
Utwory metapoetyckie pisywałem też w latach późniejszych. Większość z nich odnajdziecie na podstronie "Wiersze refleksyjne".
Pierwszy, który tu przytoczę mówi o roli, jaką poezja może odegrać w naszym życiu, gdy tylko ją do tego dopuścimy.
Wiersze są jak uśmiech sąsiadki z naprzeciwka
spotkanej po drodze do zsypu na śmieci
lub jak łzy koleżanki z pracy,
której zdechł pies
po czternastu latach.
Te ważne fragmenty życia,
niestety przesłania konieczność
zrobienia zakupów na proszoną kolację
i zaniesienia butów do reklamacji.
Czasami wiersze wracają
choć nie wiadomo dokładnie,
czy sąsiadka to była,
czy sąsiad
i ile lat przeżył pies
koleżanki.
Są jednak też takie,
które zostają z nami na zawsze,
jak żona poznana na proszonej kolacji
i
radość z udanej reklamacji,
której nie powinien nikt uznać.
Kolejny wiersz odnosi się do związku poeta - poezja, który, jak wszelkie doczesne związki, ma swe ramy czasowe i nieubłagalny, definitywny koniec.
Poezja też się kiedyś skończy.
Kiedy wypalę ostatniego papierosa
ujdzie z dymem.
Zostanie tylko popiół
po mnie
i po niej.
Czasem refleksja o poezji, o jej roli, o tym, co ma być tematem wiersza, podyktowana jest przez wydarzenie, które pozornie nie ma z nią nic wspólnego. Powoduje ono jednak refleksję na temat tego, co jest naprawdę ważne i co powinno być tematem poetyckiej refleksji. Czy poezja powinna pozwalać człowiekowi wyrwać się od "tu i teraz", czy wręcz przeciwnie powinna o tym "tu i teraz" opowiadać. O tym między innymi mówią dwa wiersze zamieszczone poniżej.
Pamięci Piotra Szczęsnego
Mógłbym napisać wiersz o musze
uwięzionej na wieki
w bursztynie
rozpaczać nad jej przerwanym lotem
albo wiersz
o tajemniczym australopiteku
przetrzymywanym w gablocie
Muzeum Historii Naturalnej
nie musiałbym się wówczas mierzyć
z problemem pewnego starszego pana
aspirującego do miana
emerytowanego zbawcy narodu
pozostaje jednak pytanie
co mucha i australopitek
obchodzą zwykłego szarego człowieka
wdeptywanego w ziemię
stopami starego "zbawcy"?
Piszę wiersz o nożu
ze stali damasceńskiej
połyskującym jak zęby rosyjskich handlarek
wiersz o nożu twardym
jak prawa szariatu
mięso oddzielam od kości
ścięgna nie stawiają oporu
nóż doskonały
wiersz doskonały
i tylko ten brak czytelników
skrobiących ziemniaki
obieraczką z "Biedronki".
Teraz inny wiersz, który odnosi się do poezji politycznie, ideologicznie, światopoglądowo zaangażowanej i/lub do poezji w ten sposób angażowanej, choć niekoniecznie za wiedzą i zgodą poety, często może wbrew jego intencjom, a w szczególności do odczytywania każdego utworu poetki, czy poety homoseksualnego, jako poezji homoseksualnej, a heteroseksualnych, jako poezji hetero. Buntuję się przeciw temu podmiot liryczny - czyteelnik w wierszu "Orientacja".
Nie zaglądam panom do łóżka,
ani paniom.
I państwu nie patrzę
pod kołderkę,
gdy waszą poezję czytam w ciszy.
Ach proszę wybaczcie
mą nieczułość na strofę gejowską,
na lesbijkie widzenie świata,
heteryczną poezję - "proboską".
Orientacja wasza mi lata.
Czytam wiersze.
Gdy dobre się cieszę,
bo gdy złe bierze mnie na wymioty.
Tolerancją przy głupich nie grzeszę!
Orientacja nieważna idioty,
jak nieważna jest też orientacja
tych, co podziw wzbudzają
poezją,
bo do łóżka się kładę z ich wierszem
i na sercu mi wiersze ich leżą.
Kolejny wiersz mówi o pozie poetyckiej, o kreowaniu wizerunku przez poetę za pośrednictwem tyleż poezji, co i innych środków: zachowania, ubioru, zwyczaju, czy jak w tym wierszu rekwizytu, nałogu.
Prawdziwy poeta pali i pisze
pali
i pisze wiersze
caro lub extra mocne
a wiersze
tylko mocne
prawdziwy poeta kocha
na zabój na niby
na łóżku i na podłodze
a potem
jak przedtem pali
caro lub extra mocne
prawdziwy poeta chodzi po kuchni
gotuje i pali
żeby mieć o czym pisać
żeby mieć o czym śpiewać
żeby mieć za co palić
caro lub extra mocne.
W wierszu "Śmierć poety" zaprezentowany został poetycki raj - "kraina łagodnych epitetów", który jednak okazuje się bytem nieidealnym.
Śmierć przyjdzie między wierszami
czyniąc ostatnim ten
który czekał na lepszą pointę
i nigdy nienapisanym
ułożony w głowie do końca
w krainie łagodnych epitetów
skrzydlate metafory
rymy idealnie dokładne
i tylko jeden brak
nieznośny brak przerzutni
do kolejnego wersu.
A teraz pora na "Przepis na wiersze", czyli moje konkretne wskazówki na temat tego, jak je tworzyć.
Pisanie wierszy jest jak
robienie pierogów.
Najpierw farsz.
Koniecznie dobrze doprawiony
i nie ma znaczenia
czy na słono,
czy słodko.
I gęsty,
musi być gęsty
i niezbyt wilgotny,
bo inaczej
wszystko się rozpadnie.
Ciasto wyrabiamy długo,
musi być elastyczne,
by pomieścić treść
i koniecznie lepkie.
Kleimy bardzo dokładnie,
dobrze dociskamy,
sprawdzamy,
czy wszystko zostało zamknięte.
Potem wrzucamy
na głęboką wodę.
Wrzenie to właściwy moment.
Czekamy kiedy wypłyną
i od tego momentu
liczymy czas gotowania.
Podajemy,
tylko te całe.
Na zakończenie wybrałem wiersze utrzymane w innym tonie niż te, zamieszczone powyżej, a więc żartobliwe, humorystyczne, satyryczne, ironiczne.
Piewca śmierci, rozpaczy i gniewu
Z piewcą życia, radości, pogody
Dziwnym trafem spotkali się, żeby
Poetyckie rozegrać zawody.
Przycupnęli na łące pod miastem,
Wyciągnęli swe pióra, kajety
Wprawnie w strofy splatają już wersy...
I to koniec podobieństw, (nie)stety.
Choć patrzyli na łąkę tę samą,
I bociana, co brodził przy stawie,
Jeden widział wnet łąkę ścinaną,
A ten drugi - śniadanie na trawie.
Pierwszy mroczną mgłę, która spowija
Okolicę wilgotną, morową,
Drugi też mgłę, lecz tę, co owija
Morze łąk otuliną perłową.
Gdy skończyli pisanie swych wierszy,
Jak przystało, zasiedli do wódki
I ten drugi się upił ze szczęścia,
Gdy ten pierwszy się upił za smutki.
Werdykt Jury wyłonił zwycięzce
Dwaj poeci wygrali ex aequo,
Bo na łące tej bardzo jest zimno,
Chyba że bardzo zrobi się ciepło.
- Nie wszystek umrę - rzekł poeta,
a że poezja to rzecz święta,
nie wszystek umarł, choć gazeta
pisze, że umarł w stu procentach.
Tak też napisał w akcie zgonu
lekarz - nieopierzony chłystek,
choć długo wyjaśniałem to mu,
że wprawdzie umarł, lecz nie wszystek.
Pogrzeb się odbył trzy dni później.
Tłum żałobników w świetle słońca
płakał i płacząc, mówił: - cóż, nie
żyje już, ale nie do końca.
Pomnik ze spiżu ma dziś w mieście
i dzieł zebranych duży nakład,
lecz tak naprawdę umarł wszystek.
Sam się przekonasz o tym. Zakład?
Z pewną poetką nie chce nikt
Zostać za żadną cenę,
Bo nie dość, że wciąż wenę ma,
To wciąż ma też migrenę.
Poetka bardzo plodna jest,
Jej wierszy nikt nie zliczy.
Raz, gdy czytała je, to pies
Powiesił się na smyczy.
Słysząc te wiersze kaktus zwiądł,
Pół litra się wypiło,
Tak wzruszył się, że wysiadł prąd
I ciemno się zrobiło.
Przyszedł elektryk - chłop jak dąb,
Na imię miał Eugeniusz
I go poraził, lecz nie prąd,
A tej poetki geniusz.
Elektryk skonał, ale wpierw
Dopuścił się herezji,
Bo błagał, by go chował ksiądz
Lecz prozą, bez poezji.
Choć trup się wkoło gęsto słał,
A łeb poetce pękał
Ona tworzyła wierząc, że
Ma głębszy sens ta męka.
Gdybym mógł, Nobla bym jej dał,
Dorzucił cztery Nike,
Byleby była z nami już
Nie ciałem, lecz pomnikiem.
Dobrych poetek wiele znam
Więc was przestrzegam jeno,
Przed tą, u której miesza się
Migrena razem z weną.
Pewien poeta znany jest
z tego, że tworzy bardzo mało.
W sumie napisał jeden wiersz,
jednak to wszystkim wystarczało.
Ale do czasu, bo gdy miał
wieczorek w małym mieście - Brzeszcze,
ktoś na widowni bardzo chciał,
żeby przeczytał mu coś jeszcze.
A on prócz tego wiersza nic
nie stworzył, co w nim bardzo cenię,
więc za Szekspirem odparł w mig,
że cała reszta jest milczeniem.
Więcej wierszy satyrycznych znajdziecie na podstronie "Satyry i bajki".
Największy aplauz wtedy zebrała,
gdy oprócz wiersza biust pokazała.
Poeta żyje w swoich strofach,
a malarz - w swych obrazach,
tak, jak tapicer - w krzesłach sofach,
a wół - w wołowych zrazach.
Gdy rozmawiają dwaj poeci,
tematem zwykle jest... ten trzeci,
więc jeśli pragniesz być na fali,
staraj się, by cię nie spotkali.
Wszędy błędy,
lecz nie straszna mu krytyka,
bo to jego jest licentia poetica.
Chociaż ofiarą jest embarga,
choć mu opinię władza szarga,
to zaciśnięta jego warga,
na targi książki - książki targa.
Pisał brzydkie wiersze niezwykłej urody,
już stary poeta, co jeszcze był młody.
Zarobki miał niskie i w życiu pod górę,
bo z uporem tworzył wysoką kulturę.
Długa lista długów, wpływów lista krótka,
popularność wielka, zyskowność malutka.
Spomiędzy kochanek ud
natchnienie czerpał do swych ód.
Sama skóra i kości,
bo tworzy dla przyjemności.
Trudno pojąć sens tych strof,
bo to jest poezja off,
świetna według tęgich głów,
takich tęgich, że aż uff.
Ja poeta
Ty poeta
On poeta
I Poezja - nasza wspólna kobieta.
Haiku to na twórczość sposób
dla bardzo wyliczonych osób.
Pięć, siedem, pięć - to nic wielkiego,
a jest się twórcą na całego.
Nic to poemat, epopeja,
a więc... to dla mnie jest nadzieja.
Wśród poetów jest niejeden taki troglodyta,
co za cnotę poczytuje to, że nic nie czyta.
Więcej fraszek przeczytacie na podstronie "Fraszki". Zapraszam.
Tomików by stworzyła z pięć,
lecz ją po pierwszym zatłukł zięć.
Rozbił się skacząc z samolotu,
bo był poetą niskich lotów.
Obszerny cykl moich epitafiów przeczytacie klikając w ten link - "Epitafia".
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024