Żyję na tyle długo i na tyle długo obracam się w środowisku literackim, że zdążyłem osobiście poznać całe rzesze wybitnych poetów, którzy już niestety odeszli, a ja dziś nie pamiętam większości z nich nazwisk.
W czasach, gdy byłem częstym bywalcem wieczorów autorskich, kilka razy w tygodniu miałem zaszczyt słuchać wierszy wybitnych, niezwykłych, nowatorskich, czy wielce klasycznych, okrzykiwanych przez krytykę przełomowymi i niezapomnianymi. Przy okazji mogłem poznawać autorów, okrzykiwanych za życia mianem legendy, poetyckiej gwiazdy. Dziś w świecie mediów społecznościowych ten trend się tylko spotęgował, bo bez większego wysiłku, poprzez sumienne siedzenie na Facebooku, publikowanie, i wymianę polubień, można wyhodować sobie pokaźne grono wielbicieli.
Niestety, w przypadku wszystkich nas marzenia o tym ,że będziemy nieśmiertelni poprzez swoje dzieła to mrzonki, a w przypadku większości z nas takimi mrzonkami jest też to, że pamięć o nas dzięki naszym dziełom przetrwa znacznie dłużej, niż trwałaby, gdybyśmy ich nie stworzyli.
W zaprezentowanych poniżej piosenkach i wierszach polemizuję ze słynną Odą XXX z Księgi III Horacego, gdyż uważam, że życie dzieła po śmierci twórcy jest w równym stopniu satysfakcjonujące zmarłego poetę, co kadzidło każdego nieboszczyka, bez względu na profesję.
Umieramy całościowo, ostatecznie, do końca, a od tej chwili przestajemy tyleż czerpać satysfakcję z poczytności naszych dzieł, co i odczuwać rozpacz z faktu ich zapomnienia.
Poeta żyje w swoich strofach,
a malarz - w swych obrazach,
tak, jak tapicer - w krzesłach sofach,
a wół - w wołowych zrazach.
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024