Nakładem Wydawnictwa KryWaj/ Firma KryWaj z Koszalina ukazała się antologia "W deszczu metafory", a w niej pokaźny zbiór - 37 moich fraszek. Zachęcam do lektury książki, która niebawem będzie do nabycia w sklepie Wydawnictwa KryWaj.
Mariusz Parlicki, Fraszki, (w:) W deszczu metafory : antologia, Wydawnictwo KryWaj, Koszalin 2017, s. 249-258.
Poniżej zamieszczam fraszki, które możecie Państwo znaleźć w anonsowanej antologii.
Od kochanki kiedy wyszedł
i do domu poszedł,
to gdy przyszedł,
wtedy doszedł,
że chyba nie doszedł.
- Daj mi dowód, że mnie kochasz.
(Gaździna do gazdy).
- Zastawiłem, wczoraj w karczmie,
lecz mam prawo jazdy.
Choć miała do niego
dość dobry stosunek
nie mieli stosunku
i stąd miał frasunek.
Imię jego na swym sercu
wytatuowała.
Dziś tatuaż chce przeszczepić
na inną część ciała.
Na bok poszły konwenanse,
jedna, druga noga,
bo zasobny był w finanse,
a ona uboga.
Na sweet foci dobrze wypaść
chciała, więc usiadła
na barierce balkonowej
i dobrze wypadła.
Chociaż uznaną jest pisarką,
to jednak prasę ma fatalną.
Może dlatego, że uznana
jest…, ale za niepoczytalną.
Gdy go poznała
motyle w brzuchu,
czyli płomienna idylla.
Dziś wieje nudą
i chłodem w łóhu –
małżeński efekt motyla.
Na psie, co nalał,
leży, jak ulał,
bo tak się zalał,
że się ululał.
Na zdrowie – przepis dobry mam,
pięć razy dziennie po sto „gram”,
a dla kształconych pań i panów –
pięć razy dziennie po sto gramów.
Choć nie wypada,
to wypada.
ZUS działa według uzusu,
że to co włożysz do ZUS-u,
na koncie ci się odłoży
i odda, jak kiedyś ktoś włoży.
Wskoczyła sama,
na chama.
Gdy ujrzała jego ptaszka,
zakochała się we fraszkach:
śmiesznych, smutnych, wszystko jedno.
grunt, że trafiających w sedno.
Nie zostawił dzieci po sobie, niestety.
Umysły zapładniał kobiet,
nie kobiety.
Sapała,
aż się
załapała.
Tobie, a nie ciebie
w sieci –
czas przeleci.
Jego władzy atrybuty
to do wykopania – buty.
Nic nie wymyślił przez całe życie,
bo wolno myślał – wolnomyśliciel.
Lot, kiedy z żoną chciał poswawolić,
mówił, że nadszedł czas, by posolić.
W tej krypcie na nim, nie na niej
spoczywa pewien kryptogej.
Wyciąga kopyta…
per capita.
Gdy imponujące CV
wreszcie przygotował,
w żyłę miast do pracodawcy
je zaaplikował.
Chociaż panna, to roztropna,
chłop przydarzył się, więc hop na…
Kiedy został filozofem,
flintę w szafie schował
i tak jak polował ekstra,
tak ekstrapolował.
Tak długo szeptał jej na uszko,
że się zgodziła na to łóżko.
Tak długo się o sławę biła,
aż jej odbiło…
i się wybiła.
Wpierw ją opuszkiem palca musnął,
a potem ziewnął, no i usnął.
Trudno pojąć sens tych strof,
bo to jest poezja off,
świetna według tęgich głów,
takich tęgich, że aż uff.
Po pierwszym łyku,
zbìł z pantałyku,
ale po drugim –
było po krzyku.
Raz krawcowa skacowana
szyła krynolinę,
a ta była ciągle wąska,
więc szedł klin za klinem.
Wyparował i go nie ma.
Jak to?
Powiem słówko.
Był jak co dzień w hucie wlany
i się wlał,
z surówką.
Czy to teatry, kino, czy media,
jak nie tragedia,
no to… komedia.
Chciał złapać oddech pewien osiłek
i złapał… od dech
drzazgę w tyłek.
Gdy miłości poczuł zew,
miłość ta mu weszła w krew.
Nikt tej orkiestry nie pamięta,
bo była to orkiestra dęta.
Choć niezbyt się przysłużył światu,
to wielkim twórcą był – dramatu.
Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2024
Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2024